Zaginięcie Stuarta Bee zgłoszone zostało w piątek 27 listopada. Mężczyznę szczęśliwie udało się odnaleźć w niedzielę, daleko od wybrzeży Florydy. Jego historia stała się przebojem w amerykańskich mediach.
Kiedy 62-letni Stuart nie wrócił z krótkiego rejsu, zaniepokojona rodzina od razu zgłosiła zaginięcie. Na całe szczęście mężczyzna został odnaleziony dwa dni później, kurczowo uczepiony kawałka swojej wywróconej łodzi, w odległości 86 mil morskich od wybrzeża. Wypatrzyła go załoga 68-metrowego kontenerowca „Angeles”, która nie tylko wyłowiła rozbitka, ale też wzięła na hol jego łódkę.
– To niesamowite. To było 86 mil od brzegu (około 160 kilometrów – red.) – podkreślała w rozmowie z ABC news Veronica Dunn-Depretis z amerykańskiej straży przybrzeżnej. Podkreślała, że sam Bee nie ucierpiał, a jego 9-metrowa łódź „Stingy Ray” przewróciła się z nieznanych jeszcze powodów. – Czuje się okej. Otrzymaliśmy informację, że nie ma obaw w kwestiach medycznych – zapewniała.
Dunn-Depretis pochwaliła rodzinę zaginionego za szybką reakcję. Zaznaczyła, że domownicy oczekiwali na powrót mężczyzny, który na swoim statku miał spędzić tylko kilka godzin. Kiedy nie dawał znaku życia, rodzina oraz pracownicy lokalnego portu bez wahania zawiadomili straż przybrzeżną. Informacja o akcji ratunkowej została rozesłana do wszystkich okolicznych jednostek.
#MustSee: Stuart Bee is recovered by the 225-foot motor vessel, #Angeles. The crew spotted the man clinging to the bow of the vessel and took him aboard and will transport him to shore. #BREAKING
— USCGSoutheast (@USCGSoutheast) November 30, 2020
Photo credit: crew member aboard the m/v Angeles. pic.twitter.com/1MSKcVRYG5