Unia Europejska wyśle misję wojskową do pogrążonej w chaosie Republiki Środkowoafrykańskiej - zdecydowali dziś w Brukseli szefowie dyplomacji państw UE.
Ministrowie zaakceptowali przygotowaną przez szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton ogólną strategię zaangażowania Unii w stabilizację Republiki Środkowoafrykańskiej, gdzie konflikt między chrześcijanami a muzułmanami przerodził się w pogromy religijne.
Z przyjętego przez Radę UE dokumentu wynika, że zadaniem unijnej misji ma być ochrona ludności cywilnej w regionie wokół stolicy kraju Bangi, a szczególnie zabezpieczenie terenu lotniska, gdzie schroniło się blisko 100 tys. uchodźców. Unijni żołnierze pozostaną w Republice Środkowoafrykańskiej do sześciu miesięcy i po tym czasie przekażą swe zadania siłom Unii Afrykańskiej.
Według dyplomatów misja może liczyć maksymalnie 1000 żołnierzy, ale jej dokładna liczebność i zaangażowanie poszczególnych krajów zostanie uzgodnione w nachodzących tygodniach. Wcześniej misja wojskowa UE musi jeszcze uzyskać mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ; rezolucja w tej sprawie może zostać przyjęta już w najbliższą środę.
Trzon przyszłej misji UE, która może zostać rozmieszczona w ciągu 30 dni, stanowić będzie zapewne część sił francuskich obecnych w Republice Środkowoafrykańskiej od kilku miesięcy. W ubiegłym roku Francja wysłała tam 1600 swoich żołnierzy, by położyć kres pogromom i zapobiec ludobójstwu. W grudniu w Brukseli prezydent Francji Francois Hollande apelował do krajów UE o wsparcie francuskiej operacji.
Gotowość do pomocy Francuzom zadeklarowało już kilka państw, w tym Polska, która zamierza udostępnić na potrzeby francuskiej operacji do 50 żołnierzy i samolot transportowy Hercules C-130. W minioną środę minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak zapowiedział, że polscy żołnierze zostaną oddelegowani do tego zadania 1 lutego.
Szef szwedzkiej dyplomacji Carl Bildt zaproponował w poniedziałek, by do Republiki Środkowoafrykańskiej Unia wysłała swoje grupy bojowe. - Grupy bojowe są przeznaczone właśnie do takich misji. Więc jeśli nie teraz to kiedy? - powiedział Bildt dziennikarzom. - Mamy do czynienia z sytuacją wyjątkową i musimy działać - dodał, zastrzegając, że rolą misji UE nie będzie udział w walkach, a stabilizacja kraju.
Propozycji tej sprzeciwiły się Niemcy. - Nie sądzę, byśmy mieli podjąć decyzję o zaangażowaniu grup bojowych - powiedział niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier.
Istniejące od 2007 roku grupy bojowe UE to jednostki szybkiego reagowania, które mogą zostać rozmieszczone w rejonie unijnej operacji w ciągu 10 dni od podjęcia decyzji i na cztery miesiące. W każdym półroczu UE dysponuje dwiema grupami bojowymi. Do tej pory grupy bojowe nie zostały użyte.