Echo afery korupcyjnej w Parlamencie Europejskim odbija się w mediach na całym świecie. Można było spodziewać się krzywych tłumaczyć ze strony najbardziej zainteresowanych. Zaczyna się od byłej wiceszefowej PE - Evy Kaili. A w zasadzie od jej prawnika. "Pieniądze znalezione w domu byłej wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Evy Kaili, przebywającej w areszcie pod zarzutem korupcji, należały do byłego włoskiego eurodeputowanego Antonio Panzeriego", oświadczył dziś adwokat greckiej polityk Michalis Dimitrakopulos, cytowany przez agencję Ansa.
Obrońca Kaili zdementował doniesienia włoskiej i belgijskiej prasy, jakoby jego klientka przyznała się przed sędzią do tego, że poprosiła swojego ojca, by zabrał i ukrył pieniądze z jej domu. Został on aresztowany z walizką pieniędzy.
"Pani Kaili dowiedziała się o tych pieniądzach w ostatniej chwili i poprosiła, by powróciły do ich właściciela, pana Panzeriego", tłumaczył obrońca byłej wiceszefowej PE, zdymisjonowanej w rezultacie tzw. Katargate.
Dimitrakopulos zaznaczył, że o pieniądzach socjalistyczna polityk została poinformowana w momencie, gdy zatrzymany został jej partner Włoch Francesco Giorgi, asystent parlamentarny. Adwokat zapewnił też, że Eva Kaili zaprzecza, jakoby była zamieszana w korupcję.
Pisaliśmy wcześniej: Pazerność nie popłaca! Chciała więcej, to długo posiedzi. Ma za swoje!
Po tym, gdy w poniedziałek sąd w Brescii we Włoszech zgodził się na ekstradycję oskarżonej o udział w korupcji żony byłego eurodeputowanego Panzeriego do Belgii w związku z toczącym się tam śledztwem, we wtorek ten sam sąd odłożył do 3 stycznia decyzję w sprawie podobnego wniosku wobec jego córki. Adwokaci wnieśli o sprawdzenie warunków w więzieniu w Belgii. Obie kobiety przebywają w areszcie domowym w Lombardii.