Po czterech tygodniach od zdiagnozowania u pacjenta zakażenia koronawirusem konieczne jest przeprowadzenie testu, który mógłby wykluczyć rozwój COVID-19 u pacjenta - wynika z badania opublikowanego w naukowym piśmie BMJ Open przez ekipę włoskich epidemiologów.
Zamieszczone w brytyjskim specjalistycznym magazynie medycznym studium objęło prawie 4,5 tys. zakażonych SARS-CoV-2 we włoskim regionie Emilia-Romania, na północy Italii. Autorzy tego badania wskazali, że w jego trakcie udało im się potwierdzić, że wirus może utrzymywać się w organizmie nawet przez miesiąc.
"Średnio koronawirus znika z organizmu ludzkiego w ciągu 31 dni po przeprowadzeniu pierwszego testu oraz 36 dni po pojawieniu się pierwszych objawów zakażenia” - napisali autorzy studium.
Kierujący zespołem badawczym epidemiolog Francesco Venturelli wskazał, że aby zredukować do minimum ryzyko zakażania koronawirusem osób zdrowych przez "rzekomych ozdrowieńców", niezbędne są dalsze badania w sprawie długości trwania COVID-19. Dodał, że 14-dniowa kwarantanna zalecana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jest prawdopodobnie okresem zbyt krótkim dla pozbycia się z organizmu SARS-CoV-2.
Autorzy studium wskazali też na konieczność przeprowadzenia analiz dotyczących długości okresu, podczas którego osoba znajdująca się w ostatniej fazie choroby może jeszcze posiadać zdolność do zakażania innych.
"Z naszych obserwacji wynika, że czas przymusowej izolacji dla zainfekowanych koronawirusem powinien wynosić 30 dni, licząc od dnia zaobserwowania pierwszych objawów choroby” - stwierdzili naukowcy.
We wtorek służby medyczne stanu Rio de Janeiro, w południowo-wschodniej Brazylii, potwierdziły przypadek kobiety, u której zakażenie koronawirusem trwało przez 5 miesięcy. Wirusolodzy, którzy wykluczyli, aby kobieta zaraziła się dwukrotnie, wskazali, że SARS-CoV-2 był obecny w jej organizmie przez 152 dni.