Rosyjscy dziennikarze niezależni podważają oficjalną wersję tragedii w Magnitogorsku. Według służb śledczych, w jednym z wielopiętrowych bloków eksplodował gaz, co doprowadziło do śmierci 39 osób.
Natomiast zdaniem dziennikarzy eksplozja była spowodowana błędem terrorystów, którzy przypadkowo zdetonowali materiały wybuchowe, przygotowane do przeprowadzenia serii zamachów. Komentując te doniesienia na antenie radia Echo Moskwy emerytowany oficer FSB Giennadij Gudkow stwierdził, że służby ukryły wersję o zamachu, żeby "nikomu na Kremlu nie psuć obchodów Nowego Roku".
Do tragedii doszło 31 grudnia. Od pierwszego dnia rosyjscy śledczy twierdzą, że nie znaleźli na miejscu zdarzenia śladów materiałów wybuchowych. Jednocześnie Komitet Śledczy zaapelował, aby nie dawano wiary w doniesienia o zamachu terrorystycznym w Magnitogorsku. Tymczasem dziennikarze lokalnych mediów internetowych "Znak.com" i "74.ru", od dnia tragedii przekonują, że w mieście działała grupa terrorystów, którzy planowali serię zamachów.
Jak podało Echo Moskwy, śledztwo w tej sprawie przeprowadzić mieli byli dziennikarze portali "Life" i "Mash". Według nich, terroryści wynajęli mieszkanie w bloku, w którym doszło do eksplozji, dzień przed tragedią. Jak tłumaczą, najprawdopodobniej błąd zamachowców spowodował wybuch materiałów, które miały zostać rozmieszczone w miejscach publicznych. Dziennikarze z Magnitogorska dodają, że pozostali przy życiu członkowie grupy terrorystycznej zginęli na jednej z policyjnych blokad, gdy próbowali uciec samochodem z miasta.
Policja zaraz po tym zdarzeniu tłumaczyła, że doszło do wypadku.