Jeszcze niedawno południową granicę USA usiłowali pokonać migranci z pobliskich państw, dziś są to migranci z czterech kontynentów - ocenił portal NBC News, powołując się na dane opublikowane przez amerykański Departament Bezpieczeństwa Krajowego.
„Nasz system nie jest przygotowany do radzenia sobie z migracją w obecnej postaci. Mamy system, który zmodyfikowano ostatnio w 1996 r. Teraz mamy rok 2024. Świat się zmienił” – powiedział szef Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego Alejandro Mayorkas w wywiadzie dla NBC News.
Jak podkreślił portal, przed pandemią Covid-19 90 proc. migrantów przekraczających nielegalnie południową granicę USA pochodziło z Meksyku, Gwatemali, Hondurasu i Salwadoru, jednak proporcja ta uległa dramatycznej zmianie. Dziś migranci z tych czterech państw stanowią zaledwie połowę, zaś pozostałe 50 proc. pochodzi z odleglejszych części świata. Najliczniejszą grupę stanowią obecnie migranci z krajów Ameryki południowej - zauważył portal. Jeszcze w 2019 po nielegalnym przekroczeniu granicy zatrzymano zaledwie 400 Kolumbijczyków, lecz w 2023 było ich niemal czterysta razy więcej - ponad 154 tys. Liczba migrantów z Chin i Indii wzrosła odpowiednio ponad 11-krotnie i pięciokrotnie - stwierdził portal.
W przypadku migrantów z niektórych państw - podkreślił portal - odnotowano „oszałamiający wzrost”. Przed pięcioma laty na granicy zatrzymano 20 osób pochodzących z Mauretanii i 60 osób z Turcji. Natomiast w ubiegłym roku amerykańska straż graniczna zatrzymała po ponad 15 tys. osób pochodzących z każdego z tych dwóch państw. W latach 2014–2022 średnia liczba obywateli Chin, przekraczających południową granicę bez wymaganych dokumentów, wynosiła około 1,4 tys. osób rocznie. W 2023 roku przekroczyła 24 tys.
Migracje są organizowane przez transkontynentalne sieci przemytnicze. „Różne sieci często specjalizują się w konkretnych narodowościach. Jeśli jesteś Somalijczykiem, to przybywasz do Quito i dołączasz do grupy Somalijczyków. Jeden przemytnik przekazuje cię drugiemu, a sieć powiązań sięga aż do granicy amerykańsko-meksykańskiej” – powiedział portalowi Adam Isacson, waszyngtoński ekspert ds. migracji. Zdaniem specjalistów branża przemytnicza rozkwitła dzięki nowym technologiom. Migranci na całym świecie są obecnie wyposażeni w tanie smartfony, które umożliwiają bezproblemową komunikację i płatności. A przemytnicy szeroko reklamują się na TikToku, WeChat, WhatsApp lub innej platformie popularnej w kraju, którego mieszkańcom proponują emigrację do USA.
„Nasza istniejąca infrastruktura, procesy i personel przestały odpowiadać temu, co działo się w terenie” – powiedziała Theresa Cardinal Brown, analityczka amerykańskiej organizacji Bipartisan Policy Centre. Jej zdaniem, kiedy granice zostały ponowne otwarte po pandemii Covid-19, na całym świecie wezbrały fale migracji. Wzrost wywołany pandemią jest obecnie podtrzymywany przez siatki przemytnicze. „Aby zarządzać regionalnymi przepływami migracyjnymi, konieczna jest współpraca kilku państw. By poradzić sobie z przepływami migracyjnymi z półkuli, potrzeba około 20 krajów. Aby uporać się z globalnymi przepływami migracyjnymi, wymagana byłaby współpraca setek państw" – powiedziała portalowi Brown. Podkreśliła, ze kraje te należy przekonać, aby zaczęły w jakikolwiek sposób przeciwdziałać migracji, choćby poprzez ograniczenie wydawania wiz. – „Jednak wiele państw, zwłaszcza tych historycznie wrogich USA, nie jest chętna do współpracy. Na przykład Nikaragua umożliwia ruch bezwizowy z ponad dwudziestoma krajami afrykańskimi i kilkoma z Azji. Niektórzy przeciwnicy geopolityczni - zwłaszcza Chiny - nie przyjmują rutynowo swoich obywateli deportowanych z USA” - wyjaśniła.
„Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Musimy uznać, że to, co dzieje się na naszej granicy, to mikrokosmos tego, co dzieje się wszędzie. To nie jest problem granicy amerykańsko-meksykańskiej. To problem ogólnoświatowy” – powiedziała Brown.