"W ostatnich dniach Tajwanem wstrząsnęło kilka afer szpiegowskich. Pekin wzmógł działalność wywiadowczą na wyspie po tym, jak władzę objęły tu siły proniepodległościowe. Na celowniku chińskiej agentury jest przede wszystkim personel wojskowy i urzędnicy administracji państwowej. Zasadniczą rolę w chińskim systemie szpiegowskim odgrywają studenci szpiedzy" – informuje dzisiejsza "Gazeta Polska Codziennie".
Na początku marca br. na Tajwanie zatrzymano 29-letniego Chińczyka Zhou Hong-xu podejrzanego o rekrutowanie szpiegów wśród tajwańskich urzędników państwowych, przede wszystkim pracowników MSZ-etu. Zhou przybył na Tajwan w ramach programu wymiany studentów w 2009 r. W latach 2012–2016 podjął studia magisterskie na Uniwersytecie Chengchi w Tajpej, uczelni uważanej za kuźnię tajwańskich kadr administracyjnych. Po studiach na krótko powrócił do Chin, ale w lutym br. znów przyjechał na wyspę na tzw. wizie inwestycyjnej. Został prezesem zarejestrowanej na wyspie firmy Taiwan Yong Ming (w całości kapitał z ChRL-u). Według tajwańskiej agencji wywiadu, Narodowego Biura Bezpieczeństwa (BNS), Zhou otrzymał polecenie rozpoczęcia studiów na Uniwersytecie Chengchi, rozwinięcia tu kontaktów i budowy siatki szpiegowskiej od Biura ds. Tajwanu, agencji podległej chińskiej Radzie Państwa i odpowiedzialnej za opracowywanie i wdrażanie polityki ChRL-u dotyczącej Tajwanu. Tajwańska prokuratura ogłosiła, że dowody, które zebrano, wystarczą, by postawić Chińczykowi zarzut naruszenia ustawy o bezpieczeństwie narodowym. Kilka dni po aresztowaniu studenta szpiega wybuchł kolejny skandal. Zatrzymano Wang Hong-ju, funkcjonariusza, który w latach 2002–2003 ochraniał ówczesną wiceprezydent Tajwanu Annette Lu. Wang rozpoczął pracę dla chińskiego wywiadu w 2009 r. po przejściu na emeryturę. Zaczął wtedy prowadzić działalność gospodarczą w Szanghaju. Wywiad ChRL-u zaoferował mu wówczas za współpracę wysokie wynagrodzenie, ułatwienia w prowadzeniu biznesu w Chinach, a także pomoc w relokacji z Tajwanu jego rodziny, gdyby jego działalność szpiegowska wyszła na jaw. Wang Ting-yu, kierujący parlamentarną komisją obrony w tajwańskim Yuanie Legislacyjnym (organ ustawodawczy), uważa, że Pekin wydaje miliony dolarów na operacje wywiadowcze oraz tworzenie chaosu i dezinformacji w społeczeństwie na Tajwanie. Działania te nasiliły się po tym, jak proniepodległościowa Demokratczyna Partia Postępu (DPP) wygrała wybory parlamentarne i prezydenckie na wyspie w styczniu ub.r. Jednocześnie niezadowolony z rezultatów wyborów na Tajwanie Pekin odrzuca komunikację z obecnymi władzami wyspy. Wszelkie oficjalne rozmowy zerwano. Kilka dni temu czołowa tajwańska gazeta „Liberty Times” („Ziyou Shibao”), powołując się na informacje oficera tajwańskiego wywiadu, podała, że na wyspie może działać ok. 5 tys. chińskich szpiegów. 80 proc. wykrytych dotąd wypadków działania chińskiej agentury dotyczy wojska, gdzie poziom wykrywania działalności agenturalnej jest dość wysoki. Gorzej sytuacja ma się wśród urzędników cywilnych – nie tylko wykrywalność jest tu niska, lecz także świadomość tego zagrożenia jest bardzo słaba.
Cały artykuł pt. "Studenci szpiedzy w służbie chińskich komunistów" znajdą Państwo w dzisiejszym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie"