„Niemiecka firma Heckler & Koch opublikowała niedawno wyniki badań historyków, dotyczące roli założycieli przedsiębiorstwa w okresie narodowego socjalizmu. Stwierdzono, że nie byli oni aktywnie zaangażowani w zbrodnie wojenne. Taka interpretacja została skrytykowana przez Martina Clemensa Wintera, historyka z Lipska” – opisuje portal „Spiegel”.
Heckler & Koch to najważniejszy producent pistoletów i karabinów w Niemczech. 2022 rok firma zamknęła z rekordowym zyskiem, a w pierwszej połowie 2023 roku osiągnęła zyski ze sprzedaży broni na poziomie blisko 150 mln euro, do czego przyczyniła się w dużym stopniu wojna w Ukrainie. „To dobre czasy dla firmy. Gdyby tylko nie jej nazistowska przeszłość” – zauważa „Spiegel”.
W 2020 roku „Bild am Sonntag” opublikował zarzuty wobec Edmunda Hecklera, pisząc, że współzałożyciel Heckler & Koch był odpowiedzialny za wykorzystywanie do przymusowej pracy więźniów obozów koncentracyjnych podczas II wojny światowej przez Hasag - firmę produkującą amunicję. Dokładnie chodziło o to, że Heckler wykorzystywał do niewolniczej pracy polskie kobiety. W wyniku tych nacisków przedsiębiorstwo zleciło zbadanie roli Hecklera w czasach nazizmu. Opublikowany we wrześniu wstępny raport przyniósł wnioski, które są interpretowane przez historyków „bardzo odmiennie”- zauważa „Spiegel”.
Firma Heckler & Koch wywodzi się pośrednio z Mauser-Werke Waffensysteme, która powstała w Oberndorfie (Badenia-Wirtembergia) w XIX wieku. Byli inżynierowie z tej fabryki, Edmund Heckler, Theodor Koch i Alex Seidel, po przegranej przez Niemcy wojnie założyli w 1949 roku spółkę Heckler & Koch.
W 1936 roku Edmund Heckler przeniósł się do Hasag - jednego z największych przedsiębiorstw zbrojeniowych Rzeszy. „Tam zagorzały nazista Paul Budin, dyrektor generalny i oficer SS, gromadził wokół siebie coraz więcej towarzyszy partyjnych z NSDAP, członków SS i SA. Przekształcił tę firmę w nazistowskie modelowe przedsiębiorstwo” – opisuje „Spiegel” i zastanawia się, w jakim stopniu zmarły w 1960 roku Edmund Heckler mógł być „zaangażowany w narodowosocjalistyczną machinę zagłady”. Pełen raport z dochodzenia, przygotowywany przez trzech historyków z Towarzystwa Historii Korporacji (GUG), ma zostać opublikowany w 2024 roku – we wrześniu przedstawiono jedynie część ustaleń.
Jak przypomina „Spiegel”, niemiecki przemysł był głęboko uwikłany w zbrodnie nazistowskie. Wiele firm, takich jak Daimler, BASF i Bayer, „przyznało się do swojej przeszłości, której przez długie lata zaprzeczały lub ja tłumiły, co stało się częściowo pod naciskiem opinii publicznej”. Heckler & Koch stanowi przypadek szczególny, ponieważ spółka została założona dopiero w 1949 roku. „Przez dziesięciolecia firmy nie interesowało, czym zajmowali się jej trzej założyciele w czasach nazizmu. Kronika, opublikowana w 1999 roku, z okazji półwiecza przedsiębiorstwa, nie odniosła się do sprawy krytycznie – choć informacje na ten temat były dostępne przed publikacją +Bild am Sonntag+” – zauważył „Spiegel”.
„Edmund Heckler był oportunistą, który wykorzystywał swoją specjalistyczną wiedzę, aby służyć przygotowaniom do wojny oraz gospodarce wojennej. Pod koniec 1939 roku przystąpił do NSDAP w celu rozwijania kariery zawodowej” – wynika z badania, przeprowadzonego przez GUG. Badacze ocenili, że założyciele Heckler & Koch „bez wahania poświęcili swoją wiedzę i swoją pracę na rzecz zbrojeń narodowych socjalistów oraz przygotowań do wojny”, jednak żaden z nich rzekomo „nie był fanatycznym narodowym socjalistą”. Zdaniem GUG, nie można w związku z tym zarzucić im „aktywnego zaangażowania w zbrodnie nazistowskie”.
Z opracowania GUG wynika, że Edmund Heckler był jednym z ostatnich wysokich rangą pracowników Hasag, którzy pod koniec 1939 roku wstąpili do NSDAP; niedługo potem został szefem fabryki nabojów w Taucha w Saksonii. 1 września 1939 roku, tuż po rozpoczęciu niemieckiej agresji, blisko 100-osobowa komisja z Hasag udała się do Polski w celu przeprowadzenia inspekcji i przejęcia polskich zakładów, produkujących amunicję. „Jeden z zakładów stał się znany jako +piekło Kamiennej+” – ocenił autor badania Rainer Karlsch. Do 1944 roku śmierć poniosło tam blisko 20 tys. osób. „Średnia długość życia w Skarżysku Kamiennej, w zakładzie C, wynosiła trzy miesiące” – potwierdziła Anne Friebel z Miejsca Pamięci o Pracy Przymusowej w Lipsku. - „Robotnicy przymusowi umierali tam w bardzo krótkim czasie od przybyciu, ponieważ kontakt z kwasem pikrynowym i innymi wysoce toksycznymi substancjami natychmiast atakował ich organizmy” – wyjaśniła Friebel.
Zdaniem historyków GUG, Heckler nie był zamieszany w zbrodnie swojego byłego pracodawcy na terenie Polski. Jak stwierdzili, w 1939 roku „Edmund Heckler przebywał w Polsce tylko przez dwa tygodnie, a potem już nigdy więcej”. Jednak oprócz fabryki w Polsce, Hasag zatrudniał także więźniów obozów koncentracyjnych w innych lokalizacjach. Więźniowie ci, pracując przy produkcji broni dla Hasag, często szybko ponosili śmierć. Tak działo się również w Taucha, gdzie pracował Heckler. „Z zeznań świadków wynika, że chodziło o fabrykę pancerfaustów, zbudowaną dopiero jesienią 1944 roku. Szczególnie brutalnie traktowano tam więźniów obozów koncentracyjnych” – podkreśla „Spiegel” i uważa za prawdopodobne, że „Heckler wiedział o cierpieniach robotników przymusowych z obozów koncentracyjnych”.
„Założyciele firmy Heckler & otrzymali status +współpodążających+ (Mitlaeufer) w czasach nazistowskich” – przypomnieli twórcy raportu. Przez wielu (m.in. niemieckie media) zostało to uznane za potwierdzenie „niewinności” twórców przedsiębiorstwa, taka interpretacja jest również na rękę obecnym managerom firmy.
Takiemu podejściu sprzeciwia się Martin Clemens Winter, historyk z Uniwersytetu w Lipsku. „Jak dotąd w oświadczeniach korporacji nie zauważyłem nawet śladu wyrażenia żalu. Niemiecka wojna przez wyniszczenie także nie została uznana za problem” – podkreślił Winter, który zajmuje się badaniami na temat pracy przymusowej i mordowania Żydów w Hasag. Jak podkreślił, Hasag było jednym z „najbardziej radykalnych beneficjentów pracy przymusowej w nazistowskiej Rzeszy Niemieckiej i w okupowanej Polsce”.
Winter nie wątpi w naukową treść badania GUG, ale uznaje interpretację wyników za „irytującą”. „Nie może być mowy o +uniewinnieniu+ Hecklera od zarzutów. Samo określenie +współpodążający+ nie przystaje do obecnej oceny historycznej” – podkreśla historyk. Jak przypomina, określenie to, używane podczas powojennych procesów denazyfikacyjnych. Alianci po wojnie dzielili Niemców na pięć kategorii – według stopnia winy i odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie, począwszy od głównych winowajców, poprzez zaangażowanych uczestników, po zwolenników i „współpodążająch” – uznawanych najczęściej za niewinnych. „75 lat później kategoria +współpodążającego+ nadal działa jako mechanizm ulgowy” – zauważa Winter. - „Mimo że „Bild am Sonntag” błędnie wskazał na bezpośrednie zaangażowanie Hecklera w przymusową pracę więźniów obozów koncentracyjnych, to jednak nie zwalnia to Hecklera z odpowiedzialności za stosowanie nazistowskiego mechanizmu pracy przymusowej” – stwierdził Winter.
„Zbrodnie wojenne nie powinny prowadzić do trywializacji innych zbrodni nazistowskich. Mówienie o byciu +trybem w machinie+ również nie jest właściwe, biorąc pod uwagę obecny stan debaty historycznej” – podsumował Winter.
Także Juergen Graesslin, działacz pokojowy od wielu lat krytykujący niemieckiego producenta broni, również przestrzega przed trywializowaniem roli firmy Heckler & Koch. „Bez doskonale funkcjonujących mechanizmów w przemyśle zbrojeniowym nie dałoby się przeprowadzać masowych mordów przez narodowych socjalistów za pomocą broni” – podkreśla Graesslin, który konsekwentnie domaga się zmiany nazwy firmy.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Ziobro ukarany za nieobecność na nielegalnej komisji ds. "Pegasusa". Polityk: "ukarała mnie celebrytka TVN"
Dla Tuska Trump to "nakryty na kradzieży złodziej", a dla żony Sikorskiego - "produkt mafijnego świata"
Najnowsze
Ziobro ukarany za nieobecność na nielegalnej komisji ds. "Pegasusa". Polityk: "ukarała mnie celebrytka TVN"
Express Republiki | 09.11.2024 | Republika
Obywatelskie ujęcie kompletnie pijanego... policjanta, który przewoził dziecko
"Budda" miał być szantażowany. Prokuratura potwierdza, że zajmowała się tą sprawą