10 kwietnia odbędzie się nadzwyczajny unijny szczyt poświęcony brexitowi. Zwołał go przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, który poinformował o tym w mediach społecznościowych - poinformowała Beata Płomecka, korespondentka zagraniczna Polskiego Radia.
W przesłanym mediom oświadczeniu napisał, że może to oznaczać perspektywę wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez porozumienia 12 kwietnia lub wniosek o radykalne przedłużenie negocjacji.
"Musimy teraz poczekać na oficjalne stanowisko brytyjskie w tej sprawie. Uściśleniu tego stanowiska będą służyły głosowania na początku następnego tygodnia" - dodał wiceszef MSZ. Podkreślił, że brexit bez umowy będzie szkodliwy dla obu stron.
Izba Gmin zagłosowała przeciwko umowie dotyczącej brexitu. Przeciw było 344 posłów, za - 286. Głosowanie nie miało jednak mocy zatwierdzającej wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Gdyby większość posłów zagłosowała "za", pozwoliłoby to jedynie na przesunięcie terminu brexitu do 22 maja. Teraz Londyn musi wybrać: albo opuszczenie wspólnoty bez umowy, czyli tak zwany twardy brexit, albo kolejne opóźnienie, być może trwające nawet ponad rok.
Przed piątkowym głosowaniem, rząd oddzielił główny tekst umowy brexitowej od politycznej deklaracji i przedstawił posłom tylko ten pierwszy, czysto techniczny. Jak tłumaczył gabinet Theresy May, w konkluzjach końcowych marcowego szczytu Unii Europejskiej jest zapis, że Londyn uzyska odłożenie brexitu do 22 maja, jeśli w tym tygodniu zatwierdzi "umowę o wyjściu".
W świetle prawa, ratyfikacja porozumienia z UE musi się odbyć poprzez akceptację przez posłów obu jego części - w tym tej, która zawiera model przyszłych relacji Londynu z Brukselą. Rząd ma jednak problem ze zbudowaniem koalicji, która pozwoliłaby na przyjęcie traktatu przez Izbę Gmin.
Główny negocjator Komisji Europejskiej do spraw brexitu, Michel Barnier powiedział dziś w Warszawie, że Wielka Brytania ma teraz czas do 12 kwietnia, by przedstawić ewentualną nową strategię swojego wychodzenia ze Wspólnoty.