Protest uliczny w Stambule w związku z katastrofą w kopalni węgla w Somie w zachodniej Turcji, przerodził się w czwartek w starcia z policją. Jedna osoba została poważnie ranna - poinformowały tureckie media.
"Jesteście mordercami!" - skandował kilkusetosobowy tłum, który zebrał się niedaleko słynnego placu Taksim, by oprotestować postawę rządu, oskarżanego przez opozycję o zaniedbania, które doprowadziły do śmierci 301 osób w kopalni w Somie.
Policja użyła gazu łzawiącego, kauczukowych kul oraz armatek wodnych, by rozproszyć tłum, z którego rzucano koktajle Mołotowa - poinformowali fotoreporterzy agencji AFP.
Na zdjęciach, które pojawiły się na portalach społecznościowych widać leżącego na ulicy mężczyznę z zakrwawioną głową. - Został raniony prawdziwą amunicją - powiedzieli agencji AFP świadkowie zdarzenia.
Premier Recep Tayyip Erdogan ma za kilka dni ogłosić, że będzie kandydował w wyborach prezydenckich i siły porządkowe robią wszystko, co w ich mocy, by opanować nabierający impetu ruch kontestatorów. Policja zabroniła wszelkich zgromadzeń w dużych miastach, pod groźbą aresztu, rozstawiono też blokady drogowe.
W poniedziałek aresztowano osiem osób w związku z katastrofą w Somie, a zatrzymanym postawiono zarzut nieumyślnego spowodowana śmierci znacznej liczby osób, ale na razie nie załagodziło to gniewu tłumów.
Przyczyny katastrofalnego pożaru, jaki powstał w kopalni w Somie 13 maja, nie są jeszcze znane. Prowadzący śledztwo prokurator Bekir Sahiner wykluczył, by - tak jak sugerowano wcześniej - był to skutek usterki instalacji elektrycznej. Śledztwo wykazało jak dotąd, że doszło do zaniedbań zasad bezpieczeństwa i górnicy nie mieli gdzie skryć się przed ulatniającym się metanem.
Była to najtragiczniejsza katastrofa górnicza w dziejach Turcji, a wstępne ustalenia śledztwa zdają się potwierdzać założenia, że spółka, do której należała kopalnia i rząd Erdogana zlekceważyły kwestie bezpieczeństwa.