Co najmniej dziewięć ładunków wybuchowych eksplodowało w Bagdadzie, głównie w dzielnicach zamieszkanych przez szyitów. Władze informują, że zginęło co najmniej 33 ludzi. Jest też kilkudziesięciu rannych.
Bomby, umieszczone w większości w samochodach, wybuchały na zatłoczonych targowiskach, koło restauracji i kawiarni. Rzecznik MSW Saad Maan Ibrahim powiedział, że niedzielne zamachy były charakterystyczne dla irackiego odłamu Al-Kaidy.
Przez Irak przetacza się największa fala przemocy od pięciu lat. Rebelianci zwiększyli liczbę zamachów bombowych oraz ataków na cywilów i siły bezpieczeństwa. Według ONZ w tym roku zginęło już w tym kraju ponad 8 tys. osób. W tym miesiącu ofiar śmiertelnych było już co najmniej 123 - informuje Associated Press, powołując się na własne obliczenia.
Władze w Bagdadzie twierdzą, że przemoc jest podsycana przez wojnę domową w sąsiedniej Syrii. Coraz częstsze akty przemocy kierowane są głównie przeciw szyickiej większości i instytucjom zdominowanego przez nią rządu.
Ataki podejmują sunniccy rebelianci, zachęceni przykładem syryjskich współwyznawców, którzy walczą z reżimem prezydenta Baszara el-Asada. Iraccy sunnici czują się marginalizowani przez rząd premiera Nuriego al-Malikiego, a ponadto sunniccy ekstremiści z Al-Kaidy uznają często szyitów za heretyków.