Przywódca Rosji oświadczył, że to nie Moskwa stoi za kryzysem energetycznym Europy, a UE która nałożyła sankcje na przepływ błękitnego paliwa. Podczas rozmowy z dziennikarzami po szczycie w Uzbekistanie, Władimir Putin stwierdził, że wystarczy wcisnąć guzik aby 55 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie popłynęło na Zachód.
„Dwie nitki gazociągu przechodzą przez terytorium Ukrainy. Zachód (przyp. red.) zaopatruje Ukrainę w broń, a ona zamknęła im jedną z tras", stwierdził cynicznie Putin. "To kolejne 25 miliardów m3. Po co? Zadzwońcie do Kijowa i poproście o otwarcie", skwitował.
„Niech zastanowią się, kto jest za co winny, a nie obwiniają nas za własne błędy", zwrócił się do państw Unii Europejskiej rosyjski prezydent. "Gazprom i Rosja zawsze wypełniały, zamierzają i będą wypełniać wszystkie zobowiązania wynikające z naszych porozumień i kontraktów", podsumował Putin.
Kilka dni temu agencja Bloomberg poinformowała, że dochody Rosji ze sprzedaży surowców energetycznych spadły w sierpniu do najniższego poziomu od 14 miesięcy.
Dodatkowo, mimo iż ceny gazu w Europie osiągnęły w sierpniu rekordowy poziom, przychody ze sprzedaży "błękitnego paliwa" nie były w stanie w pełni zrekompensować Rosji spadku przychodów z ropy naftowej. Poza tym, jak zauważa Bloomberg, tego lata Gazprom znacznie ograniczył eksport gazu do Europy, próbując w ten sposób wymusić na Zachodzie zniesienia sankcji za inwazję na Ukrainę.
Taka sytuacja sprawiła, że dochody z ropy i gazu, które stanowią ponad jedną trzecią rosyjskiego budżetu, spadły w zeszłym miesiącu do 671,9 mld rubli (11,1 mld dolarów), co jest najniższym wynikiem od czerwca 2021 r. - wynika z danych rosyjskiego ministerstwa finansów, na które powołuje się agencja.
Inwazja Rosji na Ukrainę kosztuje, a Kremlowi zaczyna brakować... tlenu.