Sankcje na przedstawicieli władz Białorusi. Jest zgoda szefów dyplomacji państw UE
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz poinformował, że na spotkaniu szefów dyplomacji państw UE w Luksemburgu zgodzono się w sprawie nałożenia sankcji na przedstawicieli władz i administracji Białorusi, którzy łamią prawa człowieka i są odpowiedzialni za kryzys migracyjny.
Dyskusja na poniedziałkowym spotkaniu dotyczyła m.in. sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
- Przedstawiłem szeroki raport na temat tego, jak wygląda aktualnie sytuacja na granicy, jakie są przyczyny tego kryzysu, jakie są cele polityczne Alaksandra Łukaszenki. Zdecydowana większość państw UE wyraziła solidarność z Polską. Zgodziliśmy się, że konieczna jest reakcja. Reakcja z jednej strony w odwołaniu do samego reżimu białoruskiego. Zapadła decyzja o aktywizacji działań w kontekście piątego pakietu sankcji. Sankcjami będą obejmowani konkretni urzędnicy, ludzie odpowiedzialni za ten kryzys, ale także za nieprzestrzeganie praw człowieka – powiedział dziennikarzom Przydacz.
Na szczegóły trzeba poczekać
Dodał, że dyskusja na spotkaniu dotyczyła też konkretnych firm, które mogą znaleźć się na liście sankcyjnej. „Wszyscy członkowie UE zgodzili się, a Komisja Europejska zobowiązała się do działań w państwach pochodzenia nieregularnych migrantów, w państwach tranzytu, tak aby przeciwdziałać źródłom migracji” – powiedział wiceminister.
- Co do szczegółów, jak dokładnie będzie wyglądał pakiet sankcyjny, będziemy informowali, gdy zostanie w całości sformułowany przez Komisję i przyjęty - wskazał Przydacz.
Wiceszef polskiej dyplomacji zaznaczył, że dyskusja dotyczyła również tego, jak przeciwdziałać grupom przestępczym i wykorzystywaniu linii lotniczych do transferu migrantów. „Tak, aby ludzie, którzy często są zwabiani przez reżim Łukaszenki, nie trafiali na Białoruś. Nie ma możliwości przekraczania tej granicy. Granica jest dobrze chroniona. Działania polskie spotkały się ze wsparciem naszych przyjaciół z Rady UE” – powiedział Przydacz.
Reżim cynicznie wykorzystuje imigrantów
Polska przekazała w piątek unijnym dyplomatom w Brukseli, że reżim Łukaszenki nadal próbuje destabilizować na granicy Polskę, Litwę i Łotwę oraz całą UE, świadomie i cynicznie wykorzystując w tym celu imigrantów, w tym dzieci.
Ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś przedstawił wtedy ambasadorom państwom członkowskich UE aktualne informacje o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że dyskusja na spotkaniu ambasadorów na ten temat była długa. Wypowiedzieli się m.in. przedstawiciele Łotwy, Niemiec, Litwy, Holandii, Belgii, Estonii, Grecji i Węgier, a także Komisji Europejskiej. „Wszystkie głosy były w duchu zrozumienia dla powagi sytuacji” – powiedział jeden z dyplomatów po spotkaniu.
Władze Białorusi prowadzą akcję dezinformacyjną
Polska podkreślała w Brukseli, że wszystkim osobom wykrytym przez nasze służby na terytorium kraju zapewniana jest niezbędna pomoc, w tym medyczna. Dyplomata poinformował też, że władze Białorusi prowadzą szeroko zakrojoną kampanię dezinformacyjną wymierzoną w Polskę, obwiniając ją za sytuację na granicy.
Ambasador Sadoś miał podkreślić, że Polska nieustannie apeluje do organizacji międzynarodowych, w tym w szczególności do odpowiednich agend ONZ - Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców oraz Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji, o podjęcie natychmiastowych działań w celu rozwiązania sytuacji we współpracy z Białorusią. W apelach tych podkreśla się, że kontynuacja działań reżimu Łukaszenki i dalszy transfer migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki na Białoruś może mieć bardzo poważne konsekwencje i doprowadzić do kryzysu humanitarnego w tym kraju.
Polska na spotkaniu zaapelowała też o polityczne wsparcie UE, aby przeciwdziałać kampanii dezinformacyjnej władz białoruskich, według której to państwa unijne są odpowiedzialne za sytuację na granicach zewnętrznych UE.