Rządząca Szkocka Partia Narodowa (SNP) wygrała wybory do szkockiego parlamentu, ale do bezwzględnej większości zabrakło jej jednego mandatu.
Zdobycie przez SNP bezwzględnej większości dałoby tej partii znacznie mocniejszy argument w domaganiu się prawa do przeprowadzenia nowego referendum w sprawie niepodległości Szkocji, na co muszą wyrazić zgodę władze w Londynie.
W 129-osobowym szkockim parlamencie SNP będzie mieć 64 deputowanych - o jednego więcej niż zdobyła w poprzednich wyborach w 2016 r. Na drugim miejscu znalazła się szkocka gałąź Partii Konserwatywnej, która uzyskała 31 miejsc, czyli tyle samo, co poprzednio, na trzecim - szkocka Partia Pracy z 22 mandatami (strata dwóch), a dalej Szkoccy Zieloni - 8 mandatów (wzrost o dwa) i szkocka gałąź Liberalnych Demokratów – 4 mandaty (spadek o 1). Ani jednego miejsca nie zdobyła Partia Alba - nowe ugrupowanie założone kilka tygodni temu przez byłego szefa szkockiego rządu i byłego lidera SNP Alexa Salmonda.
Takie wyniki oznaczają, że partie opowiadające się za niepodległością Szkocji nadal będą miały wyraźną większość, bo secesję popierają też Szkoccy Zieloni.
https://t.co/wQVP30LxHL
— Mattia Fontana ????️???????????? (@fontyisthere) May 9, 2021
???? #Scotland #elections ???????? #Sturgeon #UK #pandemic
To czwarte kolejne zwycięstwo SNP w wyborach do szkockiego parlamentu, choć tylko raz - w 2011 r. zdobyli oni bezwzględną większość. To właśnie po tamtych wyborach ówczesny premier Wielkiej Brytanii David Cameron wyraził zgodę na przeprowadzenie referendum w Szkocji w sprawie niepodległości. Odbyło się ono jesienią 2014 r., a zwolennicy jej pozostania w składzie Zjednoczonego Królestwa wygrali stosunkiem głosów 55:45 proc.
Szefowa szkockiego rządu i liderka SNP Nicola Sturgeon określiła czwarte zwycięstwo swojej partii jako "historyczne i nadzwyczajne". Zapowiedziała, że jej priorytetem będzie wyprowadzenie kraju z epidemii koronawirusa, ale gdy się ona skończy, chce, aby odbyło się referendum na temat niepodległości. Jak przekonywała, nie ma demokratycznego uzasadnienia dla tego, by brytyjski premier Boris Johnson, czy ktokolwiek inny w Londynie blokował prawo Szkotów do decydowania o własnej przyszłości.
Przed wyborami Sturgeon mówiła, że chciałaby, aby referendum niepodległościowe odbyło się w pierwszej połowie kadencji nowego parlamentu, czyli przed końcem 2023 r. Jednak ostatnie sondaże wskazują, że Szkoci ponownie mają wątpliwości, czy secesja byłaby dobrym pomysłem. W ostatnich 14 badaniach zwolennicy niepodległości wygrali zaledwie jedno, przy trzech remisach.