Rosja z dnia na dzień nie zbuduje rurociągu do Chin czy Indii, a dzień po dniu traci ogromne sumy z powodu zachodnich sankcji. Robi więc wszystko, żeby te sankcje złagodzić – mówił na antenie Telewizji Republika prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski.
Jak wyjaśniał, Rosjanie fizycznie tracą wpływy do swojego budżetu, którego 25-30 proc. to właśnie pieniądze z eksportu. Ta sytuacja opiera się na współuzależnieniu odbiorców, ale też Federacji Rosyjskiej. – W Polsce analizowaliśmy procesy dywersyfikacyjne po to, by się nie uzależnić od jednego dostawcy – tłumaczył. – Rosyjski budżet traci ogromne pieniądze. Niech nas nie zwodzi fakt, że rubel wrócił do stanu przed wojny. To jest sztucznie wytworzona sytuacja – mówił.
Zdaniem eksperta pieniądze jeszcze trafiają do rosyjskiej gospodarki, dają jej kroplówkę. Sankcje jednak zaczynają działać. – Dlatego zależy im na zmianie opinii publicznej w poszczególnych krajach, tak żeby obywatele zmienili zdanie o sankcjach na Rosję – wyjaśnił.
Jak dodał, Rosjanie działają tak od lat. – Sytuacja, w której mogą przygotować szantaż, a potem go wykorzystać, jest w ich „skrzynce narzędziowej”. Potem z tych narzędzi korzystają – przypomniał.
Zwrócił uwagę na różnego rodzaju incydenty, które dzieją się w przestrzeni publicznej, a są związane z bezpieczeństwem energetycznym. – Musimy bardzo uważać, bo wygasa kontrakt jamalski, Rosjanie wypadają z rynku LPG, nikt nie chce ich węgla – wyliczał. – Na pewno nasze służby są czujne na wszelkie anomalie. Nie wszystko jest działaniem wrogim, ale dużo przypadków ma miejsce w ostatnim czasie.
Szef Instytutu Jagiellońskiego przewiduje, że Rosja ten rok zakończy na minusie, a straty sięgną rzędu 15-20% PKB.