– Nikt na Zachodzie nie oczekiwał, że wszystko pójdzie tak szybko i tak radykalnie – mówi o kryzysie ukraińskim rosyjski politolog Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny pisma „Rosja w globalnej polityce”. – Wielu z nas, ale także na Zachodzie po prostu nie doceniło tego, do jakiego stopnia nietrwała jest konstrukcja państwa ukraińskiego. I my, i oni się pomylili – wyjaśnia.
Łukjanow tłumaczy, że Zachód uważał, że ukraiński kryzys jest drugą wersją „pomarańczowej rewolucji”, „że wystarczy troszkę wesprzeć naród, który powstał przeciwko skorumpowanemu tyranowi i wszystko będzie pięknie”. – A w Rosji, odrabiając lekcję tejże pomarańczowej rewolucji, na określonym etapie, myślano tak: trzeba pokazać brutalność i od razu stłumić wystąpienia, wtedy wszystko będzie dobrze” – zaznacza w wywiadzie dla Komsomolskiej Prawdy.
Rosyjski politolog stwierdził, że i Zachód, i Rosja się pomylili. – Okazało się, że Ukraina jest już w takim stanie, że ani przemoc nie zadziałała, ani wyobrażenia o pokojowej „pomarańczowej rewolucji” nie były uzasadnione – zauważa. I jak dodaje: – Konstrukcja ukraińskiego systemu politycznego po prostu się posypała.
Zdaniem Łukjanowa jest bardzo mało prawdopodobne, aby Rosja chciała przyłączyć wschodnie regiony Ukrainy. – Przynależność Krymu do Ukrainy jest historycznym przypadkiem i niesprawiedliwością. Tego nie można powiedzieć o pozostałych terytoriach Ukrainy – stwierdza.
Politolog zakłada również, że „Ukraina zacznie się naturalnie rozpadać z powodu eskalacji walki wewnątrz zwycięskiej grupy”. – Tam już ujawniają się sprzeczności. I to jest naturalne. Każda taka rewolucja dość szybko zaczyna sortować swoich uczestników według kategorii, które walczą ze sobą. Jeśli dojdzie do próby rozprzestrzeniania na wschodnie ziemie Ukrainy ideologii nacjonalistycznej, co na pewno wywoła sprzeciw, a Kijów zacznie tłumić protest, rosyjskim władzom trudno będzie to ignorować – mówi. – To najbardziej skrajny scenariusz – zaznacza jednak.
W opinii Łukjanowa „Ukraina stworzyła iluzję, że wielka światowa polityka wróciła do Europy”. – Zaryzykuję twierdzenie, że minie pół roku i stanie się jasne, że w istocie na Ukrainie nie dzieją się rzeczy, które dotykałyby fundamentów stosunków międzynarodowych. Wszystko wróci na Bliski i Daleki Wschód – prognozuje.
Według politologa zmiana strategii Rosji wynika z tego, że „narastało poczucie, że rosyjskiego przywództwa nie traktuje się na Zachodzie jak równych sobie”. – Putin w końcu doszedł do wniosku takiego, jak wielu rosyjskich przywódców w przeszłości, którzy zaczynali od prób jakościowej zmiany relacji z Zachodem, a potem – próbując raz, drugi, trzeci – przekonywali się, że jakościowo tych relacji nie da się zmienić i trzeba wrócić do pozycji, która sprowadza się do tego, że Rosja jest tylko wtedy szanowana i ceniona, kiedy prowadzi rzeczywiście samodzielną politykę. Nie agresywną, ale taką, której nikt – poza władzami Rosji – nie określa – tłumaczy Fiodor Łukjanow.