Pałki, gaz łzawiący, paralizatory i brutalne zatrzymania. Tak uczestnicy niedzielnych protestów w Rosji w obronie Aleksieja Nawalnego i media niezależne opisują działania policji podczas tych manifestacji. Policja masowo zatrzymywała dziennikarzy.
Doniesienia o pobiciach napłynęły w pierwszej połowie dnia z Władywostoku, Nowosybirska, Omska, Wołogdy, Archangielska i Riazania.
- OMON-owcy podczas zatrzymania bili mnie paralizatorem, wykręcali ręce, ciągnęli po ziemi. Przeszukiwali bez świadków, kazali stać z podniesionymi rękami i nie pozwalali ich opuścić - powiedział portalowi OWD-Info jeden z zatrzymanych we Władywostoku.
"W autobusie (policyjnym) położono mnie na podłodze, potem podnieśli (mnie) na klęczki (...). Kiedy poprosiłem o telefon do adwokata, kilka razy uderzyli mnie w potylicę tępym przedmiotem" - powiedział portalowi Otwarte Media (Open Media) aktywista z Jarosławia Wadim Gurjanow. Działacz partii Nowi Ludzie zapewnił, że nie brał udziału w demonstracji, a tylko chciał przejść przez policyjne blokady. Podczas zatrzymania przez funkcjonariuszy uderzył głową o drzwi policyjnego auta.
Pałkami policja biła uczestników demonstracji w Petersburgu. W Moskwie przy ul. Stromynka dwaj policjanci powalili młodego człowieka na ziemię, twarzą w błoto. W Kazaniu policjanci kazali zatrzymanym położyć się na śniegu z rękami za głową. W Moskwie i Petersburgu media niezależne opublikowały nagrania wideo, na których widać, że policjanci używają paralizatorów wobec protestujących.
Na niektórych komisariatach w Moskwie wprowadzono tzw. plan Twierdza, co oznacza, że do zatrzymanych nie dopuszczano adwokatów i działaczy społecznych. Ogółem, według wstępnych ocen, reakcja władz była ostrzejsza niż podczas protestów 23 stycznia, pierwszych po aresztowaniu Nawalnego. Zatrzymanych zostało ponad 4 tysiące osób i liczba ta prawdopodobnie jeszcze wzrośnie.
Jednocześnie władze zarzucają uczestnikom demonstracji akty przemocy wobec policji. W Petersburgu wszczęto w tej sprawie sprawę karną. W Moskwie 15 osób może zostać pociągniętych do odpowiedzialności na podstawie tego artykułu kodeksu karnego - podała agencja TASS.
W całym kraju zatrzymywano dziennikarzy relacjonujących protesty, związki zawodowe poinformowały o nawet ponad 80 zatrzymanych korespondentach i fotoreporterach. Znaczną część z nich potem zwolniono. W Moskwie policjant poraził paralizatorem dziennikarza portalu Meduza Iwana Klejmienowa. Reporter doznał urazu głowy i wezwano do niego pogotowie.
Politolog Abbas Gałlamow powiedział portalowi Otwarte Media, że policja nie przypadkiem skoncentrowała się tym razem na dziennikarzach. Jego zdaniem władze chcą zapobiec temu, by Rosjanie widzieli, jak wielu ludzi bierze udział w demonstracjach. "Teraz toczy się walka o nastroje i opinie wahającej się, głównej części elektoratu" - powiedział politolog.