W programie "Wolne Głosy" na antenie Telewizji Republika pierwszym gościem redaktora Michała Trześniewskiego był Witold Repetowicz, eskpert ds. Bliskiego Wschodu. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim konfliktu wokół Górskiego Karabachu.
– Jeśli chodzi o zdobycze terytorialne to w zasadzie ich nie ma. Na samym początku Azerowie podawali, że zdobyli sześć punktów ormiańskich. Ormianie najpierw to potwierdzili, później przekonywali, że odbili te punkty - podkreślił rozmówca.
– Stroną atakującą są Azerowie. Celem tego ataku ze strony Azerbejdżanu jest zdobycie całego Górskiego Karabachu, jeżeli jednak chodzi o realizację tego celu, nie możemy mówić o postępie. I całe szczęście, bo gdyby ten postęp był, to byłyby znacznie większe straty w ludności cywilnej. Tam zresztą już w latach 90. były masakry. Gdy zaczynały się te walki, to Azerowie organizowali pogromy Ormian. Warto też pamiętać o Ludobójstwie Ormian - dodał Repetowicz.
– Jeśli chodzi o straty w żołnierzach, sprzęcie itd. to obie strony się licytują. Dzisiaj była dość groźna informacja dla strony ormiańskiej, o uderzeniu w most łączący Górski Karabach z Armenią. Obecnie trwa licytacja, kto i co stracił. Przestrzegałbym przed bezkrytycznym przyjmowaniem filmików zamieszczanych w sieci. Zobaczymy za kilka dni. Jestem pesymistą, jeśli chodzi o bliską perspektywę zakończenia tych starć - ocenił ekspert.
– Azerbejdżan bardzo poważnie wzmocnił się, jeśli chodzi o dochody z ropy i gazu i dokonał szeregu zakupów zbrojeniowych. Azerbejdżan to kraj, którego gospodarka jest całkowicie oparta wyłącznie na wydobyciu surowców - ropy i gazu. W przyszłości ta przewaga Azerbejdżanu nad Armenią będzie malała - podkreślił dziennikarz.
– Jak na razie Azerbejdżan uwierzył, że w tym momencie jest w stanie rozstrzygnąć to militarnie ze względu na swoją kilkukrotną przewagę. Niemniej, jeżeli chodzi o drony, to zasadniczo nie wiadomo, jakimi dronami dysponuje Erywań, bo Ormianie sami je produkują. Azerbejdżan ma jednak także rakiety izraelskie i białoruskie - dodał rozmówca TV Republika.
– Rosja mocno dywersyfikuje swoje wsparcie, łukaszenkowska Białoruś ma bardzo dobre relacje z Ilhamem Alijewem, bo dyktatorzy generalnie bardzo się lubią. Takie są przyczyny tej eskalacji obecnej - wskazał.
– Rosja wciąż postrzega południowy Kaukaz jako swoją domenę. Turcja natomiast od początku Republiki Tureckiej, a w zasadzie nawet już wcześniej – ideologia panturkizmu – dyktowała logikę taką, że Turcja i Azerowie to jeden naród i trzeba żeby się połączył. Armenia natomiast blokuje nie tylko Karabach, bo nawet zdobycie Karabachu nie odblokowuje jeszcze tego połączenia - ocenił.
– Połączenie Turcji z Azerbejdżanem w dalszej perspektywie daje nie tylko dostęp do Morza Kaspijskiego i szlaków handlowych, ale też sięga dalej do środkowej Azji - podkreślił Repetowicz.