Szef rosyjskiego Sztabu Generalnego Walerij Gierasimow będzie dowodził połączoną grupą wojsk w tzw. specjalnej operacji wojskowej przeciwko Ukranie, poinformował niezależny rosyjski portal Meduza. Dotąd stanowisko to zajmował gen. Siergiej Surowikin. Zmiany w dowodzeniu inwazją na Ukrainę następują w czasie, gdy - w ocenie komentatorów zachodnich - w resorcie obrony Rosji trwają tarcia dotyczące przyszłości działań wojennych. Ich wynikiem były częste rotacje dowódców kierujących działaniami bojowymi.
Podwyższenie szczebla dowodzenia "specjalną operacją wojskową" jest związane z "rozszerzeniem skali zadań" i "koniecznością organizacji ściślejszej współpracy rodzajów wojsk", podaje Meduza, cytując komunikaty resortu obrony. Jako "specjalną operację wojskową" władze Rosji określają inwazję na Ukrainę.
Gen. Surowikin, który jest zarazem dowódcą Sił Powietrzno-Kosmicznych Rosji, a stał na czele połączonej grupy wojsk od października 2022 r., będzie teraz jednym z zastępców Gierasimowa na nowym stanowisku.
Gierasimow będzie miał też dwóch innych zastępców: dowódcę Wojsk Lądowych Olega Salukowa i zastępcę szefa Sztabu Generalnego Aleksieja Kima.
Gierasimow stoi na czele rosyjskiego Sztabu Generalnego od listopada 2012 roku. Wiosną br. został ranny podczas tajnego wyjazdu na front, gdy był w Iziumie w obwodzie charkowskim na wschodzie Ukrainy. Dziennik "New York Times" podał, że była to faktycznie próba zamachu na Gierasimowa ze strony Ukrainy.
W 2012 roku Gierasimow obejmował funkcję szefa sztabu jako jeden z głównych w Rosji specjalistów od obrony przeciwrakietowej. Jego kandydaturę wysunął wtedy minister obrony Siergiej Szojgu, który - według mediów - chciał widzieć na tym stanowisku generała z doświadczeniem bojowym. Gierasimow w latach 1998-2006 - czyli m.in. podczas drugiej wojny w Czeczenii - zajmował różne stanowiska dowódcze w strukturach Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego; był m.in. szefem sztabu stacjonującej tam 58. Armii.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Tusk znów obiecuje pieniądze na zdrowie, ale internauci przypominają, że poprzednie obietnice skończyły się miliardami dla nielegalnej TVP