Przywódca samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej Wałerij Bołotow zaapelował do mieszkańców regionu, by nie uczestniczyli w niedzielnych wyborach prezydenckich na Ukrainie, bo „będą prowokacje”.
– Myślę, że będzie trudno. Radzę obywatelom nie chodzić na wybory, bo w lokalach wyborczych będą prowokacje, a może nawet wybuchy. Będzie to robić Gwardia Narodowa, żeby oskarżyć „Armię Wschodu i Południa” o próbę zerwania wyborów – powiedział Bołotow zapytany o oczekiwania związane z niedzielą.
O aktywny udział w wyborach apelował rano p.o. prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow. – Proszę każdego z was, byście przyszli do lokalu wyborczego i zagłosowali na kandydata, któremu ufacie. Pamiętajmy: przyszłość Ukrainy zależy dziś od pozycji obywatelskiej każdego – powiedział.
Ukraińskie MSW poinformowało w piątek, że bezpieczeństwa w punktach wyborczych będzie strzec ponad 55 tys. milicjantów i ok. 11 tys. funkcjonariuszy służb ds. sytuacji nadzwyczajnych.
Centralna Komisja Wyborcza podała jednak, że obwodzie ługańskim, na wschodzie kraju, częściowo lub całkowicie zablokowana jest praca 8 z 12 okręgowych komisji wyborczych.
W wyborach prezydenckich na Ukrainie - według oficjalnych danych - wystartuje 21 kandydatów. Najlepsze notowania w sondażach przedwyborczych ma biznesmen i były minister spraw zagranicznych Petro Poroszenko; popiera go ponad połowa osób, które zdecydowały się na udział w głosowaniu. Na dalszych miejscach są była premier Julia Tymoszenko (ok. 10 proc.) i były wicepremier Serhij Tihipko (prawie 9 proc.).