Do prokuratora generalnego trafiło zawiadomienie ws. „polskich obozów zagłady”. Związek Polaków w Niemczech „Rodło” postanowił skierować pismo do Andrzeja Seremeta z powodu działalności jego podwładnych, według których pisanie w niemieckiej prasie o „polskich obozach” to nie przestępstwo.
Na przykład Mariola Reda-Pieczeniewska z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów uznała, że zwrot „polskie obozy” użyty w niemieckiej prasie nie miał na celu obrażania Polaków, a jedynie wskazywał położenie geograficzne – przypomniał portal wpolityce.pl, który jako pierwszy napisał o zawiadomieniu „Rodła”.
Tłumaczenie warszawskiej prokurator, choć kuriozalne, można by złożyć na karb niewiedzy, gdyby nie to, że w tym konkretnym przypadku chodziło akurat o obóz zagłady w… Ravensbrück, na terenie Brandenburgii.
Reda-Pieczeniewska napisała tymczasem, że „zauważyć należy, iż sformułowanie „polskie obozy zagłady” choć wyjątkowo niefortunne, nie miało na celu wskazania, iż obozy takie zakładali Polacy a jedynie, iż położone one były na ziemiach polskich”.
Działacze „Rodła” podają też jako kolejny przykład działania prokuratorów Pawła Szpringera i Tomasza Łopatkę – również z mokotowskiej prokuratury – którzy broniąc decyzji swojej koleżanki stwierdzili, że oszczerstwa nie były zamierzone przez redaktorów niemieckich.
Związek Polaków w zawiadomieniu do Seremeta tak skomentował ich stanowisko: „A jakimi to dowodami mogą pochwalić się prokuratorzy na obronę tak postawionych tez? Czy prokuratorzy posiadają zdolności przenikania do świadomości dziennikarzy niemieckich?A może też potrafią odgadnąć wolę redaktorów niemieckich mediów? A jakimi to jeszcze nadprzyrodzonymi zdolnościami mogą wykazać się panowie prokuratorzy?”