Kilkadziesiąt osób ucierpiało na skutek interwencji uzbrojonej w pałki i gaz łzawiący ukraińskiej milicji na Majdanie Niepodległości w Kijowie. Celem było unicestwienie antyrządowej demonstracji proeuropejskich zwolenników.
Do tragicznych w skutkach starć z oddziałami Berkutu doszło dziś o 4 nad ranem. Protestujący domagali się ustąpienia oraz postawienia w stan oskarżenia ukraińskiego prezydenta – Wiktora Janukowycza, który odmówił podpisania umów stowarzyszeniowych z UE. Większość pobitych to młodzi ludzie. Wśród ofiar są także Polacy.
– Bardzo zdecydowanie, nie szczędząc nikogo, nie oglądając się na wiek, płeć. Bito metalowymi pałkami, kopano, bito pięściami. Ja też zostałem pobity, trzy razy zostałem uderzony w głowę metalową pałką. Tak leżałem, udało mi się cudem uciec. Do tej pory nie wiem, co się stało z kolegą, z którym stałem - komentował ranny podczas zamieszek polski dziennikarz Tomasz Piechal.
Inny z rannych Polaków - Jacek Zabrocki, chce złożyć doniesienie na policję. - Wracałem ze spotkania biznesowego. Przechodziłem przez ulicę i cała akcja zastała mnie w środku. Mówiłem Berkutowi, że jestem inwestorem z Polski, że zatrudniam ludzi. To ich bardziej rozjuszyło, że zobaczyły, że po polsku rozmawiam. No i było uderzenie pałką w głowę, po nogach. Tak to się skończyło – relacjonował reporterowi Zabrocki.
Znaczna część ofiar, zamiast do szpitala, trafiła do aresztu. Poszkodowani Polacy przebywają obecnie w polskim konsulacie w Kijowie.