W Tunezji rozpoczęły się pierwsze w historii demokratyczne wybory prezydenta. Za faworyta uchodzi kandydat partii, która wygrała październikowe wybory, Bedżi Kaid Essebsi, a za jego najpoważniejszego rywala obecny prezydent Monsif Marzuki.
Do wyścigu stanęło 27 kandydatów, spośród których pięciu wycofało się w trakcie kampanii.
Według obserwatorów największe szanse ma 88-letni weteran polityki Bedżi Kaid Essebsi, który wysokie stanowiska piastował jeszcze za poprzedniego reżimu. Poparcie opinii publicznej zapewnił sobie złożonymi w czasie kampanii obietnicami powrotu do stabilności po latach zamętu gospodarczego i politycznego.
Essebsi jest kandydatem partii Wezwanie Tunezji (Nida Tunis), która wygrała październikowe wybory parlamentarne.
Media relacjonują, że pierwsze chwile historycznego głosowania w Tunezji mijają w spokoju. Wyborcy znaczą palec wskazujący lewej ręki niezmywalnym tuszem, co ma uniemożliwić kilkukrotne oddawanie głosów.
Jeśli w wyniku niedzielnego głosowania żaden z kandydatów nie uzyska większości, potrzebna będzie druga tura, która ma zostać zorganizowana pod koniec grudnia.
Komentatorzy zwracają uwagę na dwie tendencje, mające wpływ na rezultat wyborów. Po pierwsze parlamentarne zwycięstwo Wezwania Tunezji może spowodować odwrót od Essebsiego wyborców, którzy w ten sposób będą chcieli uniknąć koncentracji władzy w rękach jednego obozu politycznego. Z drugiej strony Tunezyjczycy mogą nie poprzeć Marzukiego w obawie przed radykalizacją środowisk islamistycznych.
Uprawnionych do głosowania jest prawie 5,3 mln wyborców. Rezultaty pierwszej tury mają być ogłoszone najpóźniej 26 listopada.
Tunezyjczycy mieli już dwukrotnie okazję brać udział w demokratycznych głosowaniach: w 2011 r. i w październiku br. w wyborach parlamentarnych. Po raz pierwszy w swojej historii natomiast wybierają w ten sposób prezydenta. Poprzednie wybory były fikcją i testem poparcia dla "wiecznych" prezydentów. Pierwszy z nich, narodowy bohater i twórca niepodległej Tunezji Habib Burgiba pełnił urząd od 1959 r. do 1987 r. W wyniku pałacowego "przewrotu lekarskiego" władzę odebrał mu premier jego rządu Zin el-Abidin Ben Ali, obalony w styczniu 2011 r. przez jaśminową rewolucję.