Sprawa korupcji w Parlamencie Europejskim nie ucicha. Eva Kaili, czyli "najbardziej zainteresowana", była już wiceprzewodnicząca Europarlamentu, czeka obecnie na wyniki dwóch śledztw. Dlaczego dwóch? Bo jedno w Belgii, a drugie w Grecji. Co ciekawe, w jej rodzimym kraju grozi jej nawet do 15 lat więzienia. Skoro pieniędzy było jej za mało, to teraz trzeba swoje odsiedzieć.
Jeśli Kaili zostanie uznana za winną w Grecji, wyrok wydany przez krajowe organy sądowe będzie surowszy niż w Belgii, gdzie kary za przestępstwa, o które jest oskarżona, są łagodniejsze i wynoszą od trzech do maksymalnie pięciu lat, napisał portal.
Zobacz też: Mało, mało, mało. Afera korupcyjna w PE zatacza coraz szersze kręgi
W Grecji Kaili jest m.in. pod lupą urzędu ds. prania brudnych pieniędzy. Śledztwo prowadzone w jej sprawie ma ustalić, czy przywoziła z zagranicy niezadeklarowane pieniądze i inwestowała je w Grecji, w szczególności w nieruchomości.
Pisaliśmy wcześniej: Afera korupcyjna w PE. Czarnecki w Republice: ryba psuje się od głowy [wideo]
Sprawa korupcji w Parlamencie Europejskim stała się też tematem kampanii wyborczej przed zaplanowanymi na czerwiec 2023 r. greckimi wyborami parlamentarnymi. Partie lewicowe, w tym PASOK, do której należała Kaili twierdzą, że europosłanka miała w rzeczywistości więcej wspólnego z prawicą niż ze środowiskiem, do którego formalnie należała.
Warto zobaczyć: Morawiecki: afera korupcyjna w PE jest wielkim, wielkim skandalem [wideo]
Wiceszefowa PE Eva Kaili została postawiona w stan oskarżenia i aresztowana decyzją belgijskiego sądu. Zarzuty wobec niej i trzech innych osób to korupcja, udział w grupie przestępczej i pranie pieniędzy.
Parlament Europejski odwołał Evę Kaili ze stanowiska wiceprzewodniczącej tej instytucji, a Urząd Prokuratury Europejskiej (EPPO) wezwał Parlament Europejski do pozbawienia jej immunitetu. Wcześniej Grecja zamroziła majątek europosłanki i jej najbliższej rodziny.