Bomba eksplodowała w niedzielę przed rezydencją ambasadora Iranu w stolicy Libii, Trypolisie, powodując nieznaczne uszkodzenie budynku. Do ataku przyznali się dżihadyści lojalni wobec dżihadystycznej organizacji zbrojnej Państwo Islamskie (IS).
Dyplomacie nic się nie stało, ponieważ przebywał w tym czasie poza granicami Libii; nie ucierpiał też nikt z personelu placówki.
Atak potępiła rzecznika irańskiego MSZ Marzije Afcham. Wezwała rywali politycznych w Libii do utworzenia rządu jedności narodowej w celu zakończenia eskalacji przemocy w kraju.
Na koncie na Twitterze, wykorzystywanym przez zwolenników Państwa Islamskiego, pojawił się wpis, że atak przeprowadziła filia IS w Trypolisie; zamieszczono również zdjęcia z miejsca eksplozji.
Analitycy zwracają uwagę, że rosną obawy, iż IS rozszerza wpływy poza Irak i Syrię i utworzyło swój przyczółek w Libii. Nie dalej jak w czerwcu ub. r. na opanowanych przez siebie terenach w Iraku i Syrii IS ogłosiło powstanie islamskiego kalifatu właśnie pod nazwą Państwo Islamskie.
Na razie nie ma oficjalnego oświadczenia IS w sprawie odpowiedzialności za atak na rezydencję ambasadora Iranu w Trypolisie.
W piątek 45 osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych w trzech samobójczych zamachach w mieście Al-Kubba na wschodzie Libii. Do ataków przyznali się również bojownicy deklarujący lojalność wobec IS.
Libia wciąż jest pogrążona w chaosie, który zapanował, gdy obalono i zabito w 2011 roku dyktatora Muammara Kadafiego. W kraju są obecnie dwa nieuznające się parlamenty i dwa rządy toczące spór o władzę. Jeden z tych rządów - w Trypolisie - sprzyja radykalnym islamistom, natomiast drugi - w Tobruku na wschodzie kraju - uznawany jest przez społeczność międzynarodową.