Wczoraj przed siedzibą Komisji Europejskiej w Warszawie odbyła się parotysięczna demonstracja zorganizowana przez NSZZ „Solidarność” w związku z pojawieniem się zarzutu ze strony Komisji pod adresem Polski, że obniżenie wieku emerytalnego dla kobiet, to jest ich dyskryminacja.
Zarzut ten pojawił się dopiero teraz, kiedy obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, zostało wprowadzone do ustawy dotyczącej sędziów, aby dostosować wiek emerytalny tej grupy zawodowej do wieku emerytalnego dla wszystkich pracowników, wprowadzonego już wiosną tego roku.
Wtedy, gdy Sejm uchwalił ustawę o obniżeniu wieku emerytalnego dla wszystkich pracowników, sprzeciwu Komisji nie było, pojawiły się dopiero teraz przy wprowadzeniu tej regulacji dla sędziów, co wygląda na swoiste „szukanie dziury w całym”.
Co więcej ustawa pozwala kobietom na przejście na emeryturę po przekroczeniu 60 roku życia, ale ich do tego nie zmusza, więc trudno tutaj mówić o dyskryminacji, a raczej o stworzeniu dla nich przywileju emerytalnego.
Oskarżenie polskiego rządu o dyskryminowanie kobiet w związku z obniżeniem wieku emerytalnego dobitnie pokazuje, że KE nie jest nastawiona na merytoryczną dyskusję z polskim rządem, ale na polityczne połajanki, do których brukselskich urzędników zachęca totalna opozycja w naszym kraju, ale także niektórzy wysocy unijni urzędnicy pochodzący z Polski.
Te tezę potwierdzają twarde fakty, unijni urzędnicy krytykując Polskę, posługują się dokładnie tymi sami argumentami, jakie znajdują się w arsenale totalnej opozycji, ba stosują wręcz te same kalki językowe.
Przedstawiciele różnych unijnych instytucji coraz częściej w publicznych wypowiedziach używają argumentu, że nie walczą przecież z Polską, tylko z rządem Prawa i Sprawiedliwości, a to jest dokładnie retoryka opozycji totalnej w naszym kraju.
W tej sytuacji jesień tego roku będzie dla Polski trudna we wszystkich unijnych instytucjach nie tylko, ze względu na wręcz agresywną postawę KE wobec naszego kraju, ale także nieprzychylność krajów członkowskich z Europy Zachodniej w Radzie, nieprzyjazną większość w PE, a nawet nieobiektywne stanowisko Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, nad którym od wielu miesięcy pracuje Marek Safijan, członek tego gremium z rekomendacji rządu PO-PSL.
Tej jesieni będziemy, więc coraz częściej świadkami kolejnych oświadczeń KE zobowiązujących polski rząd do przestrzegania praworządności, kolejnych rezolucji PE podających w wątpliwość ustawy uchwalane przez polski Parlament, a być może nawet wyroków ETS nakładających na nasz kraj kary finansowe.
Musimy tę swoistą nawałnicę przetrzymać i jednocześnie robić swoje tzn. konsekwentnie realizować program, z którym Prawo i Sprawiedliwość, a nawet szerzej Zjednoczona Prawica szły do wyborów.
Program ten zaakceptowało przecież blisko 40% wyborców, w żadnym przypadku nie łamie on standardów demokratycznych, natomiast wychodzi na przeciw oczekiwaniom większości Polaków.
Potwierdza to przebieg procesu pomiędzy Komisją, a Polską przez Trybunałem Sprawiedliwości w sprawie Puszczy Białowieskiej, który rozpoczął się wysłuchaniem stron w poprzednim tygodniu.
Okazało się, że prowadzący rozprawę wiceprzewodniczący Trybunału instruował przedstawicielkę Komisji, jakich sankcji dla Polski na tym etapie rozprawy ma się domagać, żeby mogły być one skuteczne.
Wyglądało to dokładnie tak „jakby był to sędzia na telefon”, który będzie rozstrzygał dokładnie tak jak chce Komisja, ba nawet na rozprawie pozwala sobie na podpowiadanie rozwiązań, które służą tylko jednej stronie sporu.