W świadomości naszych zachodnich sąsiadów (i dotyczy to nie tylko Niemców) obozy koncentracyjne powstałe w czasach okupacji były obozami "polskimi". Gdy zwraca się mediom lub politykom uwagę na skandaliczność takiego określenia, pada "tłumaczenie", że chodzi tu przecież o... położenie geograficzne. Z drugiej strony to "położenie" nie przeszkadza utrzymywać Niemcom, że Kopernik był ich rodakiem. Tego uczą się w szkołach dzieci za Odrą.
Nasi "zachodni przyjaciele" nie od dzisiaj próbują zrobić z Mikołaja Kopernika Niemca. Szczególną aktywnością w tej mierze wykazali się w trakcie II wojny światowej, gdy na pomniku Kopernika w Warszawie umieścili tablicę z dedykacją "Dem Grossen Deutschen Astronomen" ("Wielkiemu astronomowi niemieckiemu"). 11 lutego 1942 roku z cokołu zdjął ją Maciej Aleksy Dawidowski "Alek", podharcmistrz Szarych Szeregów. Była to najbardziej znana akcja tzw. małego sabotażu. "Alek" został za ten czyn uhonorowany pseudonimem "Kopernicki". Nie sposób oprzeć się smutnej refleksji, że dzisiaj za podobny czyn Sienkiewicz z Bodnarem umieściliby go najprawdopodobniej za kratkami.
Niemiecka oświata jest ciekawym zjawiskiem, uczniowie nie dowiedzą się z niej o zbrodniach popełnianych przez ich rodaków na Polakach, ani o dokonanych przez "naród panów" zniszczeniach, rabunkach i pospolitych kradzieżach. Dzieci i młodzież wyniosą z niej natomiast inną "wiedzę" - o niemieckim astronomie nazywającym się Nikolaus Kopernikus. Tego wciąż uczą w niemieckich szkołach. Na szczęście - jeszcze - nie w polskich. Choć przy ministrze Nowackiej i tego możemy się doczekać.
W niemieckich podręcznikach szkolnych widnieje informacja, że Mikołaj Kopernik był... niemieckim astronomem. 🤬https://t.co/F7sUvQWM1X
— PTR (@Baltic__Sea) February 22, 2024
CC: @CDzwoni