Na spotkaniu wyborczym jeden ze zwolenników Donalda Trumpa stwierdził, że Barack Obama jest muzułmaninem. Jest to mylne stwierdzenie, ale Trump nie zareagował. "To pierwszy raz w życiu, kiedy wzbudziłem kontrowersje NIE powiedziawszy czegoś" – napisał na Twitterze.
"Czy jestem moralnie zobowiązany bronić prezydenta za każdym razem gdy ktoś powie coś kontrowersyjnego na jego temat? Nie sądzę!" - dodał.
Do zdarzenia doszło już pod koniec spotkania z wyborcami. Do ubiegającego się o republikańską nominację w wyborach prezydenta USA podszedł jeden z jego zwolenników twierdząc, że Barack Obama jest muzułmaninem, i że wyznawcy islamu ćwiczą w obozach zabijanie Amerykanów. – Kiedy się ich pozbędziemy? – dopytywał. Trump uniknął odpowiedzi, ale nie zwrócił też uwagi mężczyźnie, że prezydent USA jest chrześcijaninem, co spotkało się z falą krytyki.
Dziennikarze, wykorzystując sytuację, i tak zmusili kandydata do określenia swojego stosunku do wyznawców islamu. Pytany, czy jego zdaniem stanowią oni zagrożenie dla USA, Trump odparł" – Kocham muzułmanów. Uważam, że to wspaniali ludzie.
Am I morally obligated to defend the president every time somebody says something bad or controversial about him? I don't think so!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) wrzesień 19, 2015