Krzątając się wokół maleńkiej drewnianej trumienki, przepełnione bólem zakonnice z trudem czyniły przygotowania do pogrzebu. Z żalem i smutkiem spoglądały raz po raz na bladą twarzyczkę Marii Anieli, zanosząc w duchu gorące modlitwy za dziecko, które po stracie rodziców zmarło ze zgryzoty. Wtem murami zakonu wstrząsnął ogłuszający pisk. Podwinąwszy habity, obie zakonnice rozpaczliwie rzuciły się do ucieczki. Dziewczynka otworzyła oczy...
Fragment artykułu o klarysce jaki ukazał się w dwumiesięczniku "Któż jak Bóg"
Maria Aniela Astorch (1592-1665) powróciła do życia w wieku pięciu lat. Rodzinę zastąpiły jej klaryski kapucynki, u których się wychowała i złożyła śluby zakonne w 1609 r. Wykazując niezwykłą jak na swój młody wiek dojrzałość, została wysłana do Saragossy, gdzie pracowała jako nauczycielka i mistrzyni nowicjatu przez dziewięć kolejnych lat. Założyła również klasztor w Murcji – jako ksieni wykazała się wielką miłością i wiarą, szczególnie podczas epidemii w 1648 r. oraz podczas powodzi z 1651 r., która zniszczyła znaczną część klasztoru.
Klaryska z zapałem studiowała łacinę, czym wzbudzała zachwyt ówczesnych uczonych. Ukochała Pismo Święte oraz codzienną liturgię Mszy Św., dlatego nazywano ja mistyczką brewiarza. W swoich pismach – nieopublikowanych, lecz do dziś przechowywanych w archiwach zakonnych w hiszpańskiej Murcji – zostawiła ciekawe wytyczne w dążeniu do doskonałości chrześcijańskiej. Kontemplowała mękę Chrystusa, zwłaszcza moment biczowania. Odczuwała wtedy ten sam ból, co Zbawiciel. 21 października 1624 r., po długiej walce duchowej, nadszedł wreszcie tak upragniony przez Marię Anielę dzień duchowych zaślubin z Panem.
Maria wielokrotnie widziała swojego Anioł Stróża i rozmawiała z nim. W dzienniczku opisała ich pierwsze spotkanie: „Jak tylko zdałam sobie sprawę z jego obecności, w mojej duszy zaszła natychmiastowa zmiana – jakbym żyła wewnątrz i na zewnątrz mojego ciała jednocześnie. Moje zmysły nabrały szlachetności w odbiorze świata, a serce i ciało spowijał delikatny błogostan. To spotkanie pozostawiło ślad w mej duszy, wdzięczność tak słodką i pokorną, iż wszystkie moje namiętności i słabości zniknęły. Odczułam ogromną czystość umysłu oraz zawieszenie zmysłów, łaski Boże miały do mnie pełny dostęp, nieograniczone moją nędzą”.
Jedno spotkanie z Aniołem Stróżem wystarczyło, by Maria Aniela Astorch została oczyszczona ze wszystkich niedoskonałości. Módlmy się, by nasz Anioł Stróż pomagał nam w walce z wadami i słabościami.
Agata Pawłowska
Artykuł ukazał się we wrześniowo-październikowym numerze „Któż jak Bóg” 5-2013. Zapraszamy do lektury!
Najnowsze
Czarnek: Hołownia szaleje, nie uznaje Sądu Najwyższego, który zatwierdził go jako posła na Sejm
Bronią swoich! Sejm odrzucił wniosek o uchylenie immunitetu Frysztakowi
Radni chcą skontrolować klub piłkarski WKS Śląsk Wrocław
Ostre słowa Kowalskiego: chce, żeby ten tchórz minister Kierwiński w końcu wyszedł!