Holandia reaguje na migrantów. Patrole obywatelskie na granicy

Masowe deportacje migrantów z Niemiec do Holandii, niemoc rządu w Hadze i rosnąca frustracja obywateli - oto tło obywatelskich patroli na granicy holendersko-niemieckiej. Choć działania te są nielegalne, zyskały wsparcie lidera konserwatystów Geerta Wildersa, który domaga się wysłania wojska na granicę i zarzuca premierowi bierność
Odpowiedź obywateli na chaos migracyjny
W sobotę 7 czerwca kilkanaście osób w kamizelkach odblaskowych, wyposażonych w latarki, rozpoczęło kontrole pojazdów na drodze krajowej 408 tj. na szlaku łączącym niemieckie Haren (Ems) z holenderskim ośrodkiem dla uchodźców w Ter Apel. Choć nie tworzą one formalnego ruchu, według „De Gelderlander” akcję koordynowano w mediach społecznościowych.
- Takie działania może przeprowadzać wyłącznie policja. Tego typu akcje stwarzają niezwykle niebezpieczne sytuacje na drogach
- ostrzegły władze gminy Westerwolde oraz lokalna policja we wspólnym oświadczeniu.
Pomimo zakazu, w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się wezwania do kontynuowania akcji w kolejnych dniach.
Rząd pod presją, Wilders idzie na wojnę
Holenderski rząd już wcześniej nie wytrzymał napięcia. 3 maja rozpadła się koalicja czterech ugrupowań, w tym Partii Wolności (PVV) Geerta Wildersa, która miała największe poparcie. Powodem była właśnie niechęć do wdrożenia twardszych rozwiązań azylowych.
Tymczasowy minister ds. migracji David van Weel wystosował apel do obywateli, aby nie podejmowali samodzielnych działań, ponieważ od tego są odpowiednie służby.
- Napływ osób ubiegających się o azyl musi zostać ograniczony. Dlatego dążymy do surowszych przepisów azylowych i lepszej kontroli granic. Frustracja jest zrozumiała, ale nie wolno samodzielnie egzekwować prawa. Pozwólcie policji i straży granicznej wykonywać swoją pracę. Przestrzegajcie prawa
- podkreślił van Weel.
Odmienne stanowisko zaprezentował Geert Wilders, który uznał obywatelskie patrole za „fantastyczną inicjatywę”.
- Takie działania powinny mieć miejsce na całej granicy
- powiedział.
Zwrócił też uwagę na bezczynność, zwracając się bezpośredni do ministra van Weel.
- Słabeuszu. Nie robisz absolutnie nic. Już dawno mógłbyś kazać wojsku pilnować granic i odesłać wszystkich azylantów na mocy artykułu 72 TFUE, tak jak robią to Niemcy
- napisał w serwisie X, odnosząc się do van Weela.
Wilders zapowiedział swój udział w kolejnej obywatelskiej akcji, jeśli rząd nie podejmie konkretnych kroków.
Tło kryzysu: niemiecka hipokryzja i unijny pakt migracyjny
Obecne napięcia mają głębszy kontekst. Lewicowo-liberalna polityka migracyjna Niemiec, które przez lata zachęcały migrantów do przyjazdu, dziś odbija się czkawką całej Europie. W ramach tzw. paktu migracyjnego Niemcy zaczęły odsyłać migrantów do sąsiednich państw m.in. do Holandii - co wywołało frustrację i polityczny bunt. To właśnie ten kryzys doprowadził do rozpadu rządu w Hadze.
Geert Wilders, powołując się na art. 72 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), uważa, że Holandia powinna pójść drogą Niemiec i samodzielnie chronić swoje granice.
Z podobną sytuacją jak w Holandii, mamy w ostatnich miesiącach do czynienia w Polsce i tutaj również władze są bezczynne. Odpowiedzią na to jest powołany przez Roberta Bąkiewicza Ruch Obrony Granic. Jego działacze od tygodnia również rozpoczęli monitorowanie granicy polsko-niemieckiej.
Źródło: Republika, Tysol
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X