Jak poinformował amerykański rząd, hakerzy, którzy włamali się do bazy danych urzędników, wykradli poufne informacje dotyczące ok. 21,5 mln osób, w tym małżonków i dzieci tych pracowników. Podejrzenia padają na Chiny.
Wedle komunikatu rządowej agencji ds. personelu (Office of Personnel Management - OPM), atak hakerski może dotyczy wszystkich osób, których dane weryfikowano po 2000 roku.
Skradzione dane to m.in. numery ubezpieczenia, raporty z rozmów o pracę, a także informacje o zdrowiu oraz historii finansowej. W rękach hakerów znalazły się też dane dot. związków, znajomych pracowników Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) oraz wysokich urzędników Departamentu Stanu. Przejęto również bazę odcisków palców 1,1 mln ludzi.
OPM poinformowała, że nie ma obecnie informacji, które pozwoliłyby ustalić, czy wykradzione dane zostały rozpowszechnione lub wykorzystane.
Zdaniem agencji AP mógł to być największy taki atak hakerski w historii USA.
– To wielka skarbnica wiedzy na temat każdego, kto pracował, starał się o pracę lub pracuje dla rządu Stanów Zjednoczonych – stwierdził dyrektor FBI James Comey.