– NATO nie ma żadnych dowodów, które potwierdzałyby wycofywanie rosyjskich wojsk znad granicy z Ukrainą – poinformował sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Anders Fogh Rasmussen. Rzecznik ministerstwa obrony USA również poinformował, że nie ma żadnych oznak wycofywania się rosyjskich, pomimo oświadczenia Kremla, iż prezydent Władimir Putin nakazał ich wycofanie.
Rosja kolejny raz deklaruje wycofywanie wojsk
– Niestety muszę powiedzieć, że nie zaobserwowaliśmy żadnego dowodu na to, by Rosjanie zaczęli wycofywać swe wojska znad granicy z Ukrainą – oświadczył Rasmussen na konferencji prasowej, komentując informacje służb prasowych Kremla, jakoby prezydent Władimir Putin nakazał wycofanie sił, skoncentrowanych przy ukraińskiej granicy.
Szef NATO zauważył, że już po raz trzeci Putin mówi o wycofywaniu sił, ale do tej pory to nie nastąpiło. – Wycofywanie rosyjskich wojsk byłoby pierwszym wkładem w deeskalację kryzysu na Ukrainie – powiedział Rasmussen. – Nie ma żadnego powodu, dla którego Rosjanie mają utrzymywać taką koncentrację wojsk przy granicy z Ukrainą – dodał.
– Znamy doniesienia o rozkazach prezydenta Putina o wycofaniu rosyjskich sił znad granicy z Ukrainą. Jasno występowaliśmy do rosyjskich wojskowych z apelem o działania na rzecz deeskalacji napięcia – powiedział kontradmirał John Kirby. –Jeśli dojdzie do wykonania tych rozkazów (Putina), z radością powitamy wycofanie (rosyjskich wojsk). W tej chwili jednak nie mamy żadnych tego oznak – podkreślił rzecznik Pentagonu. Siły rosyjskie, które są rozmieszczone od kilku miesięcy przy granicy z Ukrainą, Zachód szacował na ok. 40 tys. żołnierzy i wielokrotnie wzywał Moskwę do ich wycofania.
„Jesteśmy w stanie bronić wszystkich członków Sojuszu”
Natomiast Rasmussen ponownie wezwał Rosję, by nie wspierała uzbrojonych grup separatystów na Ukrainie. Ostrzegł też przed próbami zakłócenia planowanych na najbliższa niedzielę wyborów prezydenckich na Ukrainie. – Wybory są najlepszą drogą w kierunku pokojowego i trwałego rozwiązania kryzysu politycznego – ocenił.
Zaprzeczył także doniesieniom niemieckiego tygodnika "Der Spiegel", który – powołując się na wewnętrzne dokumenty NATO – napisał, że Sojusz nie byłby w stanie obronić za pomocą broni konwencjonalnej krajów bałtyckich przed atakiem Rosji.
– Mamy plany, które pozwolą na skuteczną obronę wszystkich członków Sojuszu przed każdym zagrożeniem. Mamy także wszelkie środki, aby to wykonać – powiedział Rasmussen.
Nowa sytuacja dot. bezpieczeństwa w Europie
Rasmussen przyznał też, że "nielegalne działania zbrojne Rosji na Ukrainie stworzyły całkiem nową sytuację jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Europie".
– Przez 20 lat opieraliśmy nasze plany obronne na założeniu, że nie ma bezpośredniego zagrożenia ze strony Rosji. Jednak teraz widzimy, że zgodnie ze swą doktryną Rosja rości sobie prawo do interwencji w celu ochrony praw rosyjskiej społeczności. Rosyjskie działania na Krymie i na wschodniej Ukrainie przekonały nas, że ta doktryna to nie tylko słowa – powiedział Rasmussen.
Dlatego – dodał – NATO musi zrewidować swoje plany obronne, zintensyfikować ćwiczenia i zastanowić się nad odpowiednim rozmieszczeniem sił. Według Rasmussena na szczycie NATO w Walii we wrześniu powinny zapaść decyzje w sprawie nowego rozmieszczenia sił sojuszniczych. Wzmocnienia obecności wojskowej NATO na wschodniej flance Sojuszu domaga się m.in. Polska.
Według Rasmussena obawy krajów Europy Środkowej i Wschodniej w związku z działaniami Rosji "na pewno nie są przesadzone". – Powinniśmy traktować te obawy poważnie i tak je traktujemy – zapewnił sekretarz generalny NATO.
CZYTAJ TAKŻE:
Rosja twierdzi, że wycofuje swoje wojska spod ukraińskiej granicy