Moskwa poszła na dno. Razem z nią pół tysiąca żołnierzy i kapitan
Dowódca krążownika Moskwa Anton Kuprin zginął podczas eksplozji na pokładzie swojego statku. Jak wynika z danych portalu Nexta, to właśnie Kuprin wydał rozkaz bombardowania Wyspy Węży pierwszego dnia wojny.
Na dnie Morza Czarnego dowódca jednego z najwiekszych rosyjskich okrętów ma wielu kompanów. Prawdopodobnie większość załogi zatonęła razem z nim – dotychczas z 510-osobowego personelu statku odnaleziono tylko 58 osób. „W czwartek około godz. 10 do Sewastopola na okupowanym Krymie ewakuowano 14 rosyjskich marynarzy z krążownika, w tym szefa okrętowej służby medycznej. Żołnierze dopłynęli do nabrzeża motorówką, gdzie czekały już na nich karetki pogotowia” - napisał na na Facebooku dziennikarz ukraińskiej agencji UNIAN Roman Cymbaliuk.
Jak podała armia ukraińska, okręt został trafiony dwiema rakietami manewrującymi Neptun. Moskwa nie potwierdziła tych doniesień, twierdząc, że na jednostce „doszło do pożaru” i utrzymuje się ona na wodzie. Ostatecznie jednak Rosjanie przyznali, że ich flagowy okręt zatonął.
Według najnowszych szacunków Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, rosyjska armia straciła od początku inwazji około 20 tys. żołnierzy (zabici, ranni, wzięci do niewoli), a także m.in. 756 czołgów, 1976 transporterów opancerzonych, 163 samoloty i 144 śmigłowce.
Ukraiński portal Forbes.ua wyliczył, że rosyjska armia straciła od początku inwazji 5260 jednostek sprzętu o wartości blisko 11 mld dolarów. Najdroższe z nich to: samolot transportowy Ił-76 (86 mln dolarów), duży okręt desantowy Saratow (75 mln dolarów) i 10 myśliwców SU-30SM (każdy kosztował 50 mln dolarów). Łącznie rosyjskie siły zbrojne straciły już na Ukrainie 160 samolotów o łącznej wartości 3,8 mld dolarów.