- To nie jest koniec marzeń o europejskiej Ukrainie - mówi Telewizji Republika europoseł PJN Marek Migalski.
Zdaniem polityka ostatnie 10 lat zostało zmarnowane ze strony UE, a ze strony Kremla maksymalnie wykorzystane. - Teraz jesteśmy w takiej sytuacji jak Moskwa w 2004 roku. Tylko oni, przez tez 10 lat, bardzo silnie pracowali, by tę sytuację odwrócić, a my przespaliśmy ten okres - uważa.
- Musimy wyciągnąć z tego wnioski i pracować nad odwróceniem tej tendencji by za 10 lat otwierać szampana, a Putin miał kwaśną minę - podkreśla.
Migalski zaznacza też, że powinniśmy "mówić w kategoriach polityki a nie moralności". - Janukowicz jest w polskich mediach teraz potępiany za nierozsądek, ale z jego punktu widzenia to była jedyna racjonalna decyzja. Porównajmy ofertę Unii i Rosji. Oferta Kremla zawierała i kij, i marchęwkę. Oferta Brukseli zawierała tylko duży kij i małą, oddalającą się marcheweczkę - ocenia. - Układ stowarzyszeniowy nie musi oznaczać przecież późniejszego członkostwa. Turcja podpisała taki układ 50 lat temu i nigdy nie będzie członkiem Unii. Nawet Polska podpisała taką umowę w 1991 roku, a weszła dopiero w 2004 - wyjaśnia.
- Ale nie mam wątpliwości, że decyzja strategiczna Ukrainy musi być proeuropejska, bo w długim czasie to się opłaci wszystkim. Tylko że politycy rzadko myślą w perspektywie kilkunastoletniej, a częsciej kilkumiesięcznej - podkreśla europoseł PJN.
Migalski twierdzi też, że jego środowisko, szczególnie Paweł Kowal, zrobiło dużo, a w zasadzie wszystko, co było można. - Ale Parlament Europejski jest tylko jednym ze składowych decyzji. Na myśl tego, co się wczoraj stało w Wilnie szampana otwierano nie tylko w Moskwie, ale też kilku europejskich stolicach. Dla niektórych krajów perspektywa wejścia Ukrainy do Unii była przerażająca - podkreślił. Dopytywany, czy ma na myśli stanowisko Francji, nie zaprzecza stanowczo.
Europoseł przyznaje też, że "rzeczywiście Polska słusznie była uznawana za największego ambasadora sprawy ukraińskiej na salonach europejskich". - Robiliśmy to nie tylko z sympatii, ale dlatego, że jest to w naszym głębokim interesie. Porażka tego projektu zakorzenienia Ukrainy w Unii jest też porażką polskiej dyplomacji, polskich polityków w tym też mnie. Nie udało nam sie przeforsować czegoć, co było w głębokim interesie Polski. Okazalo się, że byli silniejsi w Unii i w otoczeniu Unii - mówi.
Jego zdaniem "musimy dojśc do refleksji, która pokaże nam, jak Polska jest ogrywana na arenie międzynarodowej".
- Uważm, że na dzisiaj nie da się zrobić niczego. Kluczem jest zmiana władzy i zmiana nastawienia niechętnej Unii części społeczeństwa - twierdzi europoseł. - Polscy politycy powinni się naradzić, jak to zrobić - kończy Migalski.