Kijowianka Wiktoria Komar jest od 24 lat na emeryturze. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji nie wyjechała ze stolicy, bo od sześciu lat ledwo się przemieszcza po mieszkaniu. "Na szczęście emeryturę dostałam na czas i część pieniędzy przelałam na konto Sił Zbrojnych Ukrainy, żeby chociaż jakoś wesprzeć naszych walecznych chłopaków i dziewczyny i przybliżyć zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją - mówi w rozmowie z PAP.
Mieszkam na Obołoni (duże osiedle położone na prawym brzegu Kijowa bezpośrednio nad Dnieprem - PAP) i od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji tu toczyły się walki, a ja przez cały czas się modliłam, by Pan Bóg dał siłę naszym chłopakom – powiedziała Wiktoria. - Nie ukrywam, że czasem zbiera mi się na łzy, ale moja córka Helena i syn Aleksander mnie pocieszają i ich odwaga dodaje mi siły. Nie wyjadę z Kijowa, tu jest mój dom. Tu wszystkich znam i zrzekać się tego nie zamierzam - mówi.