– Na długo przed 4 września (ubiegłego roku – red.) było wiadomo, że mamy do czynienia z wielkim wyzwaniem. Podczas tego weekendu (4-5 września – red.) nie chodziło o otwarcie granicy dla wszystkich, lecz o niezamykanie granicy przed tymi, którzy znajdując się w sytuacji humanitarnego kryzysu wyruszyli pieszo z Węgier w naszym kierunku – mówiła w wywiadzie udzielonym gazecie "Bild" kanclerz Angela Merkel.
– Tak, postąpiłabym tak samo – mówiła, odnosząc się do otwarcia granic dla uchodźców Angela Merkel.
Kanclerz Niemiec przypomniała, że już w połowie sierpnia ubiegłego roku, minister spraw wewnętrznych zapowiadał, że kraj musi się liczyć z przyjazdem ok. 800 tys. imigrantów. Angela Merkel wskazała jednak, że tę wiadomość źle zinterpretowali przemytnicy ludzi, którzy uważali, że Niemcy zamierzają przyjąć 800 tys. ludzi.
Nie zgodziła się z dziennikarzem "Bilda", który zarzucił jej, że to jej decyzja o otwarciu granicy, została zrozumiana przez dziesiątki tysięcy uchodźców jako zaproszenie do Niemiec. Powiedziała także, że przyjmując uchodźców z Węgier nie złamała prawa, łącznie z umową z Dublina mówiącą o odsyłaniu imigrantów.
– Nie jestem człowiekiem, który od razu myśli o karze. Stworzyliśmy wspólny europejski program dotyczący imigrantów. Każdy musi wnieść do niego wkład. Dlatego ważne jest, by Polska współpracowała przy ochronie granic zewnętrznych, w misji NATO na Morzu Egejskim i przy pomocy dla krajów rozwijających się. O tym, kto i ilu uchodźców przyjmie, musimy stale rozmawiać – powiedziała, odpowiadając na pytanie, dlaczego kraje takie jak Węgry czy Polska nie są karane przez UE za nieprzyjmowanie imigrantów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
W grudniu Merkel ogłosi swoje stanowisko w sprawie reelekcji na lidera CDU