- W Kijowie, po tym, jak cały dzień manifestujący gromadzili się pod Parlamentem, wszyscy wrócili już na Majdan - relacjonuje z Kijowa specjalny wysłannik Telewizji Republika Bartłomiej Maślankiewicz.
- Stało się tak głównie dlatego, że na plac przeszli też liderzy opozycji, po tym, jak nie udało się odwołać rządu Azarowa - dodaje.
Maślankiewicz informuje, że "na tej kilkukilometrowej trasie szedł również Witalij Kliczko". - Mówił, że jest niezadowolony z biegu wydarzeń, z porażki w parlamencie. Widać, że wyrasta na prawdziwego przywódcę tej koalicji, mimo że przeciwnicy Janukowycza tworzą koalicję. Jest prawdziwym liderem, zna wiele języków, rozmawia ze wszystkimi dziennikarzami. A mówi wszystko o tym, co myśli o rządzie Azarowa. Myśli bardzo źle - relacjonuje nasz korespondent.
Pytany, czy prawdziwe są doniesienia o przejścu demonstrantów pod Pałac Prezydencki, zaprzecza. - Nie widziałem, żeby manifestanci szli na pałac prezydenta. Byliśmy pod budynkiem parlamentu, byliśmy na Majdanie. Pod parlamentem był straszny tłum, ciężko było przejść nawet. Później liderzy opozycji prosili by przejść na Majdan i znakomita większość tam właśnie poszła - donosi Maślankiewicz.
- Może część osób przeszła pod Pałac Prezydencki, ale to może być związane z jakąś prowokacją - zastrzega i dodaje: - Zwykli demonstranci i liderzy opozycji wskazują, by nie ulegać prowokacjom, a na pewno nie atakować milicjantów i służb.
Pytany, czy demonstranci są dobrze przygotowani na prowokacje, potwierdza. - Są już nawet plakaty ze zdjęciami, na których apeluje się, by nie ulegać prowokatorom. Wiedzą, że władza chce ich sprowokować, żeby udowodnić im, że używają przemocy i mieć pretekst do użycia wojska - tłumaczy reporter Telewizji Republika.
Jego zdaniem trudno też ocenić postawę milicji. - Przez półtora dnia nie widziałem ani jednego milicjanta, oprócz jednego, który kierował ruchem ulicznym. Widać za to ochronę Majdanu, która pomaga protestującym. Mogę powiedzieć tyle, że z tego co widziałem, milicja nie prowokuje - kończy Maślankiewicz.