Lider większości Republikanów w Izbie Reprezentantów Eric Cantor przegrał prawybory o reelekcję z kandydatem skrajnej Tea Party. Ta niespodziewana porażka źle wróży reformie imigracyjnej, której Cantor był umiarkowanym zwolennikiem.
Cantor ubiegał się o reelekcję w okręgu wyborczym na wschodzie stanu Wirginia. Cieszył się poparciem środowisk biznesowych oraz establishmentu partii, a jego budżet na kampanię był niewspółmiernie wyższy niż jego partyjnego rywala, Davida Brata.
Porażka Cantora wywołała tym większy szok, że typowano go już na nowego spikera Kongresu, po jesiennych wyborach częściowych.
David Brat był dotąd mało znanym kandydatem Tea Party i profesorem ekonomii w Randolph-Macon College w Wirginii. W wyborach do Kongresu zmierzy się on w listopadzie z kandydatem Demokratów Jackiem Trammellem, wykładowcą na tej samej uczelni. W silnie konserwatywnym okręgu, gdzie od lat wygrywają Republikanie, Brat nie powinien mieć problemów z pokonaniem Demokraty.
Brat, wspierany głównie przez lokalne ruchy powiązane z Tea Party i konserwatywną stacją radiową, pokonał Cantora atakując w kampanii jego rzekomo zbyt liberalne przekonania. Sam obiecywał wyborcom powrót do prawdziwych amerykańskich idei i judeochrześcijańskich wartości. Krytykował Cantora zwłaszcza za zbyt miękkie jego zdaniem poglądy w sprawie reformy imigracyjnej, twierdząc, że lider większości w Izbie Reprezentantów opowiada się za amnestią dla nielegalnych imigrantów w USA. Tea Party zarzucała ponadto Cantorowi, że w ubiegłym roku głosował za podniesieniem dozwolonego limitu długu USA oraz zakończeniem kilkutygodniowego paraliżu instytucji rządowych, wywołanego brakiem ustawy budżetowej. Republikanie opóźniali wówczas podjęcie decyzji, oczekując w zamian ustępstw ze strony Demokratów.
Bratowi pomogła też niska frekwencja, wynosząca zaledwie 13 proc., przy jednoczesnej mobilizacji twardego elektoratu Tea Party. W sumie głosowało około 65 tys. osób, z czego Brata poparło ok. 55,5 proc.
Zdaniem komentatorów porażka Cantora bardzo źle wróży reformie imigracyjnej. Ustawą, przyjętą rok temu przez Senat, wciąż jeszcze nie zajęła się zdominowana przez Republikanów Izba Reprezentantów. Cantor należał do polityków, którzy z zastrzeżeniami opowiadali się za pewnymi aspektami reformy, w tym za legalizacją pobytu w USA imigrantów, którzy do kraju trafili nielegalnie jako dzieci.
Jak napisał New York Times, porażka Cantora, "jednego z najbardziej wpływowych konserwatystów", to "jedna z najbardziej szokujących niespodzianek w historii prawyborów do Kongresu". Dziennik ocenia, że to także "zły omen dla umiarkowanych" sił w Izbie Reprezentantów, gdyż przegrana Cantora przesunie jeszcze bardziej na prawo przywództwo Partii Republikańskiej i Izby, co zagrozi wszystkim ambitnym projektom legislacyjnym do końca drugiej kadencji prezydenta Baracka Obamy.
Zwycięstwo Brata jest jak dotąd największym sukcesem Tea Party w trwających prawyborach partyjnych przed jesiennymi wyborami do Kongresu. Inni kandydaci wspierani przez ten ruch zostali pokonani przez starających się o reelekcję Republikanów wspieranych przez partyjny establishment, co niektórych komentatorów skłoniło do wieszczenia początku końca Tea Party. Tymczasem ruch ma szansę powtórzyć sukces z Wirginii już w przyszłym tygodniu w stanie Missisipi. Jego kandydat, stanowy senator Chris McDaniel, w drugiej turze prawyborów zmierzy się z ubiegającym się o reelekcję weteranem Republikanów, senatorem Thadem Cochranem.