Kemal Kilicdaroglu, czyli kontrkandydat obecnego prezydenta Turcji, a jednocześnie lider sondaży wyborczych, oskarżył wczoraj Rosję o ingerowanie w przebieg kampanii przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Ci - jak twierdzi rywal Erdogana - mieli spropagować fotomontaż z udziałem jednego z kandydatów, co poskutkowało złożeniem przez niego rezygnacji. Nieczyste zagranie...?
"Drodzy rosyjscy przyjaciele, stoicie za tymi montażami, treściami deep fake, nagraniami, które opublikowano wczoraj. Jeśli chcecie naszej przyjaźni po niedzielnych wyborach, łapy precz od naszego państwa. My nadal opowiadamy się za współpracą i przyjaźnią", napisał Kilicdaroglu na Twitterze, po turecku i rosyjsku. Polityk skomentował w ten sposób rzekome seks-taśmy, które doprowadziły do wczorajszej rezygnacji z udziału w wyborach prezydenckich jednego z kandydatów.
Дорогие русские друзья,
— Kemal Kılıçdaroğlu (@kilicdarogluk) May 11, 2023
Вы стоите за монтажами, заговорами, контентом Deep Fake и записями, которые вчера были разоблачены в этой стране. Если вы хотите продолжения нашей дружбы после 15 мая, держите руки подальше от турецкого государства. Мы по-прежнему выступаем за…
Muharrem Ince wycofał wczoraj swoją kandydaturę, mówiąc, że "opozycja nie będzie miała teraz okazji do szukania wymówek, jeśli przegra wybory". Jego poparcie spadło po publikacji seks-taśmy i w najnowszych sondażach wyniosło niewiele ponad 2 proc.
"Tego, co widziałem przez ostatnie 45 dni, nie widziałem przez ostatnich 45 lat. Ktoś wziął zdjęcie z izraelskiej strony pornograficznej i wkleił tam moją głowę", powiedział polityk, komentując swoją rezygnację.
Najnowsze sondaże dają Kilicdaroglu kilkuprocentową przewagę nad obecnym prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, jednak żaden z nich według prognoz nie otrzyma poparcia przekraczającego 50 proc. - niezbędnego do wygrania wyborów w pierwszej turze. Drugą turę zaplanowano na 28 maja.