Plama ropy naftowej, rozlewająca się po Zatoce Tajlandzkiej, zagraża wybrzeżom popularnej wśród turystów wyspie Ko Samet, a także pobliskim rafom koralowym. Do wycieku doszło we wtorek w wyniku uszkodzenia podmorskiego rurociągu biegnącego przez Zatokę.
Jak poinformował minister zasobów naturalnych i środowiska Varawut Silpa-archa, obecnie kluczowe jest upewnienie się, że główny wyciek nie dotrze do wyspy Ko Samet, popularnego celu turystów. Media przypominają, że wyspa ma status parku narodowego. Zagrożona jest także pobliska rafa koralowa, gdzie żyją rzadkie gatunki zwierząt, m.i. gąbki, jeżowce, rurówki oraz największe na świecie małże.
Według doniesień w piątek doszło do zanieczyszczenia plaż w kontynentalnej części kraju. W rejonie, w którym do tego doszło, ogłoszono stan klęski.
CZYTAJ: Portugalia. Pożar lasów na północno-wschodniej granicy
We wtorek spółka, która jest właścicielem podwodnego rurociągu, poinformowała o wykryciu awarii elastycznego węża, będącego częścią instalacji służącej do wyładunku ropy z tankowców. Jakkolwiek awarię udało się usunąć w jeszcze tej samej nocy, do wody trafiło ok. 50 tys. litrów paliwa.
- Razem z firmą SPRC pracujemy na morzu, by zredukować ilość ropy, odgradzając wyciek, odsysając ropę i rozpylając środek rozpraszający - powiedział mediom nadzorujący akcję kontradmirał Artorn Charapinyo.