- Wydarzenia w Serbii, które śledzimy uważnie przez ostatnie dwa dni są powodem do zaniepokojenia. Ochrona życia i zdrowia ludzkiego powinny być priorytetem. Oczywiście do rządu należy określenie koniecznych środków zaradczych wobec COVID-19. Powinny być one oparte na danych naukowych i epidemicznych, ale restrykcje nie mogą naruszać praw podstawowych" - powiedziała na konferencji prasowej w Brukseli Pisonero.
-Wydarzenia w Serbii, które śledzimy uważnie przez ostatnie dwa dni są powodem do zaniepokojenia. Ochrona życia i zdrowia ludzkiego powinna być priorytetem. Oczywiście do rządu należy określenie koniecznych środków, aby zaradzić ryzyku związanemu z COVID-19. Powinny być one oparte na danych naukowych i epidemicznych, ale restrykcje nie mogą wpływać w dysproporcjonalny sposób na prawa podstawowe - powiedziała na konferencji prasowej w Brukseli Pisonero.
Środa była drugim dniem protestów w Belgradzie. Policja użyła gazu łzawiącego do rozpędzenia demonstrantów. We wtorek protestujący stoczyli bitwę z policją w stolicy i próbowali wedrzeć się do parlamentu po tym, jak Vuczić ogłosił, że godzina policyjna zostanie przywrócona dwa miesiące po jej pierwszym zniesieniu. Decyzje prezydenta o powrocie do godziny policyjnej i systemu ograniczeń była reakcją na drugą falę epidemii, która pojawiła się po wyborach parlamentarnych.
Rzeczniczka KE zaznaczyła, że restrykcje wprowadzane, by powstrzymać rozwój pandemii, powinny być ograniczone w czasie. -To odnosi się również do prawa do pokojowych protestów. To fundamentalne prawo w demokratycznym społeczeństwie, jednocześnie porządek publiczny musi być zagwarantowany. Nienaruszalność demokratycznych instytucji musi być poszanowana i utrzymana - powiedziała Pisonero.
To ostatnie zdanie odnosi się do zachowania protestujących, którzy rzucając kamieniami i paląc race kolejny raz próbowali wedrzeć się w środę do parlamentu. Kilka osób zostało rannych podczas chaotycznych starć przed gmachem, w tym niektórzy przywódcy opozycji. Działo się to mimo, że prezydent wycofał się ze swoich planów ograniczeń związanych z powrotem epidemii, które miały wejść w życie w nadchodzący weekend.
W czwartek premier Ana Brnabić potwierdziła, że w Belgradzie nie będzie godziny policyjnej.
KE podkreśliła, że jakiekolwiek wykorzystanie siły musi być odpowiednie i proporcjonalne. Wydarzenia w Serbii mają miejsce na kilka dni przed planowaną wizytą Vuczica w niedzielę w Brukseli. Wraz premierem Kosowa Avdullahem Hotim mają oni wznowić dialog między Prisztiną i Belgradem w sprawie porozumienia, mającego doprowadzić do normalizacji stosunków między oboma krajami. To warunek postępów w ich integracji z UE.
-UE oczekuje, że niedzielne spotkanie przyniesie w końcu wznowienie dialogu. To byłoby pierwsze spotkanie od listopada 2018 r., gdy ostatni raz miał miejsce dialog między obu krajami - powiedział Peter Stano, rzecznik szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella.
Podczas niedzielnego spotkania zostaną wznowione prace nad kompleksowym i prawnie wiążącym porozumieniem w sprawie normalizacji stosunków między Serbią a Kosowem. KE podkreśla, że protesty w Serbii i reakcja na nie są oddzielną sprawą i nie chce jej łączyć z kwestią niedzielnego spotkania.
Negocjacje w celu normalizacji stosunków między oboma krajami utknęły w martwym punkcie w 2018 roku, gdy Kosowo podwyższyło o 100 proc. cła na produkty z Serbii. Rząd Kosowa utrzymywał wówczas, że jest to odwet za działania Belgradu, utrudniające Prisztinie starania o wejście do NATO i ONZ.
W Serbii zanotowano od początku epidemii około 17 tys. osób zakażonych koronawirusem, 330 osób zmarło. W szpitalach przebywa 4 tys. pacjentów chorych na Covid-19. Protestujący obwiniają autokratycznego Vuczica o wzrost liczby zgonów na Covid-19 i pojawienie się nowych przypadków koronawirusa po zniesieniu ograniczeń przed wyborami parlamentarnymi. Twierdzą, że zrobił to za szybko, nie licząc się ze zdrowiem mieszkańców i zagrożeniem epidemią, aby wygrać wybory 21 czerwca i umocnić swoją władzę.