– To nie jest drugi euromaidan. To nie ma nic wspólnego ani z Zachodem, ani z Rosją – mówił w programie „Wolne głosy” Babken de Grigorian. Jeden z liderów #ElectricYerevan, ruchu organizującego protesty w Armenii dodał jednak, że „Zachód to rozumie, ale Rosja nie”.
– Ludzie zrozumieli, że jedyną opcją jest wyjście na ulicę i stawienie oporu. To jedyna skuteczna metoda – podkreślał jeden z liderów protestów w Armenii.
Jak podkreślał de Grigorian, w protestach nie chodzi tylko o sprawę podwyżek cen energii elektrycznej. – Chodzi o rozliczalność i odpowiedzialność władz armeńskich. Ludzie czują, że rząd nie jest transparenty i nie odpowiada za swoje działania – podkreślał.
Zaprzeczył też informacjom popularnym szczególnie w rosyjskich mediach o tym, że protesty na ulicach Erywania mają charakter antyrosyjski. – To rosyjskie media tak napisały i zaczęła się realizować samospełniająca się przepowiednia. Ludzie byli zdziwieni, że ktoś zarzuca im antyrosyjskość – stwierdził de Grigorian.
Zaznaczył też, że „to nie jest drugi euromaidan”. – To nie ma nic wspólnego ani z Zachodem, ani z Rosją. Zachód to rozumie, ale Rosja nie – wyjaśniał jeden z liderów ruchu #ElectricYerevan.
– Kraje zachodu nie rozumieją sytuacji Armenii. Nasz kraj nie przeszedł całkowitej transformacji. Demokracja armeńska zahamowała. Dziś można powiedzieć, że proces demokratyzacji wręcz się cofa – tłumaczył. Dodał też, że obecny rząd przeciwko, któremu odbywają się protesty, ma też program z legitymizacją. – Te protesty są przełamaniem strachu wśród ludzi. Strach ten był szczególnie po ostatnich zamieszkach w naszym kraju – skwitował.
CZYTAJ TAKŻE:
Antyrządowe demonstracje w Armenii. Aresztowano ponad dwieście osób
Rosyjski polityk Walerij Raszkin apeluje do władz Armenii: Wyrzućcie ambasadora USA