Irański minister spraw zagranicznych - Abbas Aragczi - po wczorajszej napaści rakietowej jego kraju na Izrael, ostrzegł Stany Zjednoczone by te... nie angażowały w konflikt. Informację podała irańska agencja prasowa Tasnim, na którą powołuje się Reuters. Czyżby zbrodniczy Iran bał się odwetu?
W poście zamieszczonym na platformie X minister Aragczi grzmi, że brutalny atak na Izrael "był samoobroną i zakończył działania Iranu o ile Izrael nie podejmie kroków, które sprowokują dalsze działania odwetowe".
Netanjahu: Iran popełnił wielki błąd i za to zapłaci
Jak przypominamy, we wtorek Iran zaatakował Izrael około 200 pociskami rakietowymi, które w większości zostały zestrzelone przez systemy obrony powietrznej Izraela; nie odnotowano ofiar. Irańska agencja Tasnim twierdzi natomiast, że "90 proc. pocisków trafiło w cel". Zgodnie z zapowiedziami siły USA uczestniczyły w obronie Izraela.
Na naszym portalu tvrepublika.pl, trwa wydanie specjalne.
Iran grzmi pod adresem USA
Aragczi stwierdził, że Iran przekazał Stanom Zjednoczonym ostrzeżenie za pośrednictwem Szwajcarii. Zapewnił, że przekazanie informacji "nie oznacza koordynacji" działań z USA, zaś Iran wykazał się wcześniej "ogromną powściągliwością", która miała dać przestrzeń do wypracowania zawieszenia broni w Strefie Gazy.
"Jestem optymistą co do przyszłych dni. Konflikt jest możliwy, ale nasze siły są w pełni przygotowane. Oczekujemy, że w nadchodzących dniach będziemy świadkami stopniowej stabilizacji w regionie"
- powiedział irański minister.
Amerykański portal Axios podał w środę rano, powołując się na izraelskich urzędników, że Izrael w ciągu kilku dni dokona "znaczących kroków odwetowych", które mogą być wymierzone w irańskie rafinerie i inne strategiczne obiekty.
Źródło: Republika, x.com, PAP