„Nowy lider holenderskiej lewicy Frans Timmermans po odejściu z funkcji komisarza w Brukseli będzie otrzymywał „dodatek przejściowy” wynoszący przeszło 10 tys. euro brutto miesięcznie” - napisał dziennik „De Telegraaf”. „Timmermans będzie finansował kampanię za pieniądze europejskiego podatnika” – komentuje największa gazeta Niderlandów.
Wiceprzewodniczący KE weźmie udział w listopadowych wyborach parlamentarnych w Holandii, do których dojdzie po dymisji gabinetu premiera Marka Ruttego. Uzyskał on nominację na lidera listy połączonych sił lewicy – Partii Pracy (PvdA) i Zielonych (GreoenLinks). Zapowiedział także zrezygnowanie z funkcji holenderskiego komisarza i w konsekwencji wiceszefa KE.
Po odejściu ze stanowiska wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Timmermans ma prawo do „dodatku przejściowego” przez kolejne dwa lata, przypomina dziennik. „Jego obecne roczne wynagrodzenie brutto wynosi ponad 300 tys. euro a odprawa odpowiada od 40 do 65 % wynagrodzenia zasadniczego” – czytamy w „De Telegraaf”.
Dokładna kwota jaką otrzyma Holender zależy od stażu pracy. Jednak mamy do czynienia z ogromnymi kwotami. Na przykład irlandzki komisarz Phil Hogan, który zrezygnował w 2020 r. po naruszeniu przepisów związanych z pandemią koronawirusa, po sześciu latach pełnienia funkcji w Brukseli był uprawniony do odszkodowania w łącznej wysokości 441 tys. euro.
Jak podaje „De Telegraaf”, Timmermans nie chce odpowiedzieć, czy po uzyskaniu mandatu w izbie niższej parlamentu (Tweede kamer) zrezygnuje z pieniędzy z budżetu Unii Europejskiej. Jednocześnie gazeta kąśliwie zauważa, iż lider lewicy przystępuje do kampanii wyborczej „z hojnym brukselskim programem odpraw i będzie prowadził kampanię za pieniądze europejskiego podatnika”.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Liga NHL: „Huragany” zmietli „Lotników” i prowadzą
CBA zatrzymała byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej Tomasza K.
X Dzień Patrioty w Krakowie! 8 grudnia dowiemy się, kto w tym roku dostanie nagrodę Kazimierza Odnowiciela
Miller przestrzega: kandydat PiS może wygrać wybory prezydenckie. "To byłby dla mnie dramat", mówi były aparatczyk PZPR