Przedstawiony przez premier Elisabeth Borne plan podniesienia wieku emerytalnego, z 62 do 64 lat, wywołał protesty związkowców, opozycyjnej lewicy i skrajnej prawicy, a wedle statystyk nie ma poparcia około dwóch trzecich Francuzów. Plan reformy ma być jeszcze przedmiotem debaty w parlamencie, a rządząca koalicja może tam liczyć na poparcie centroprawicowej partii Republikanie.
Macron, który przebywa w Barcelonie, gdzie spotkał się z premierem Hiszpanii Pedro Sanchezem, powiedział, że plan zmiany systemu emerytalnego jest "demokratycznie zaprezentowany i zatwierdzony", a przede wszystkim „sprawiedliwy i odpowiedzialny".
Władza będzie go wdrażać "z szacunkiem, w duchu dialogu, ale z determinacją i odpowiedzialnością", dodał.
Macron zaapelował też do Francuzów, by demonstrowali w sposób pokojowy, wyraził też nadzieję, że strajk odbędzie się bez aktów przemocy, wandalizmu i zniszczeń.
Rząd Francji obawiał się, że podczas protestów dojdzie do zamieszek, więc ponad 10 tys. policjantów i żandarmów, w tym 3,5 tys. funkcjonariuszy w samym Paryżu, zostało zmobilizowanych, by nadzorować demonstracje.
Strajk objął rafinerie, koleje, transport miejski, szkoły, sektor energetyczny i publiczny, a nawet część policji oraz MSZ.
W Paryżu przeciwko agresywnym i zamaskowanym demonstrantom policja użyła gazu łzawiącego.
Więcej w rozmowie Michała Trześniewskiego z Kacprem Kitą z portalu Nowy Ład. Polecamy!