Groźny pożar lasu i zarośli, podsycany przez silny wiatr od morza, rozprzestrzenił się na liczne miejscowości w tym regionie na południu Francji. Blisko 1800 strażaków, wspieranych z powietrza przez samoloty i helikoptery gaśnicze, walczyło z ogniem w nocy z wtorku na środę wokół miasta Martigues w departamencie Delta Rodanu. Według lokalnej straży pożarnej, służby wciąż pracowały w środę, aby ugasić pożar ponad 14 godzin od wybuchu.
Płomienie szybko rozprzestrzeniły się z zalesionego obszaru w kierunku morza, ok. 8 km dalej, na obszary mieszkalne i liczne nadmorskie kempingi. Strażacy pospieszyli na ratunek turystom drogą lądową i morską.
Ośmioro cywilów i 14 strażaków odniosło drobne obrażenia w pożarze w Martigues i w pięciu innych miejscach na tym obszarze - poinformowała straż pożarna. Pozostałe pożary w Port-de-Bouc, Aubagne-Carnoux, Gignac-la-Nerthe i Fontvieille opanowano.
- W całym nieszczęściu ulgę stanowi fakt, że nikt nie zginął - mówi Gaby Charroux, burmistrz Martigues, miejscowości, która poniosła największe straty.
Biorąc pod uwagę nieustający wiatr oraz suchą i upalną pogodę w całej Francji, władze zakazały wszelkich kontrolowanych pożarów na tym obszarze i niektórych prac budowlanych do czasu ugaszenia pożarów.
Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin pośpieszył na miejsce w nocy z wtoku na środę.
Ewakuację zorganizowali i przeprowadzili strażacy, wyspecjalizowani w ratownictwie morskim, przy wsparciu policji. Do akcji użyto m.in. zarekwirowanych luksusowych jachtów i innych jednostek pływających. W bezpieczne miejsca przetransportowano nie tylko mieszkańców, ale turystów z ośmiu okolicznych kempingów.
Jak poinformował rzecznik policji, wśród ewakuowanych były rodziny z małymi dziećmi oraz osoby w starszym wieku. Cześć turystów wpadła w panikę, widząc zbliżającą się do kempingów ścianę ognia, jak 83-letnia Maryse Escuder, która wypoczywała akurat z rodziną na pobliskiej plaży.
Pożar objął 1000 hektarów terenu - donosi AFP.
Nie wiadomo, co spowodowało zaprószenie ognia.