W Stanach Zjednoczonych podczas tropikalnej burzy Florence zginęło co najmniej 13 osób. Żywiołowi towarzyszą ulewne deszcze i powodzie.
Większość ofiar zginęła w Karolinie Północnej - tam potwierdzono śmierć 8 osób. Kilka osób zginęło też w Karolinie Południowej. Trzy osoby poniosły śmierć po tym, jak woda wdarła się na drogę. Dwie kolejne ofiary śmiertelne to kobieta i dziecko, na których dom zwaliło się drzewo.
Florence dotarła na ląd, mając status huraganu pierwszej kategorii. Od tego czasu zmniejszono jego rangę do tropikalnej burzy, mimo że wciąż sieje spustoszenie wzdłuż wschodniego wybrzeża.
Swoje domy opuściło 20 tysięcy osób. Część z nich próbowała wczoraj wrócić, przedzierając się przez zalane drogi i oczyszczając teren z powalonych drzew.
Huragan, którego status obecnie zmieniony został w burzę tropikalną, był zapowiadany jako rekordowy, jeśli chodzi o wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Ostatnie tak silne zjawisko pogodowe nawiedziło USA 64 lata temu i nosiło imię Hazel. Poziom wód oceanu wzrósł wtedy aż o 5,5 metra, co doprowadziło do zalania dużej części terenów nadbrzeżnych.
- Taki huragan zdarza się raz na pokolenie - mówili eksperci Narodowej Administracji Oceanów i Atmosfery.
Jak określił dyżurny meteorolog NOAA, żywioł "przyniesie zniszczenia trudne do wyobrażenia".
Five deaths have been recorded thus far with regard to hurricane Florence! Deepest sympathies and warmth go out to the families and friends of the victims. May God be with them!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 15 września 2018
"Składam najgłębsze wyrazy współczucia dla rodzin ofiar" - napisał na Twitterze prezydent USA, który w przyszłym tygodniu odwiedzi tereny dotknięte przez kataklizm.