Walka ze wspólną walutą, przeciwko UE oraz z imigrantami to hasła dominujące w czeskiej kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Tymczasem ugrupowania parlamentarne powtarzają slogany wygłaszane w czasie niedawnych wyborów parlamentarnych.
Niespełna dwa tygodnie przed głosowaniem do Parlamentu Europejskiego ruszyła kampania wyborcza w Czechach. W wyborach startuje łącznie 38 partii i ruchów politycznych. Wiele spotów, szczególnie najmniejszych ugrupowań, ma charakter antyunijny i nacjonalistyczny.
Jaroslav Zukerstein, politolog z Uniwersytetu Karola w Pradze, zwraca uwagę, że kampania jest wręcz nudna. - Kampania jest zachowawcza i zdystansowana, szczególnie jeżeli chodzi o duże partie parlamentarne - twierdzi Zukerstein.
Tymczasem czołowi gracze skupili się na powtarzaniu haseł, których wcześniej używali w czasie jesiennych wyborów parlamentarnych. Socjaldemokraci (CzSSD) w swojej kampanii zapewniają, że chcą grać w pierwszej lidze. Skupiają się na konieczności uzdrowienia unijnych finansów i lepszej alokacji pracy i płacy.
Ruch przedsiębiorców ANO skupia się w swojej kampanii na przyszłości i zwraca uwagę, że kluczowymi są zmiany legislacyjne i inwestycje w infrastrukturę, które pomogą rozwojowi czeskiej gospodarki.
Obronę czeskich interesów zapowiadają ludowcy (KDU-CzSL), którzy postanowili skoncentrować się na walce o czeskie rolnictwo oraz o zapewnienie dobrej jakości żywności na czeskich stołach.
Prawicowa Partia Demokratyczna (ODS) tradycyjnie skupiła swoją kampanię wokół kwestionowania zasadności przyjęcia wspólnej unijnej waluty. Plakaty wyborcze opatrzone są między innymi hasłem, że obrona czeskiej korony jest jednocześnie obroną zdrowego rozsądku.
Na kampanię negatywną postawił ruch Świt Bezpośredniej Demokracji (Usvit) Tomio Okamury. Ugrupowanie przede wszystkim sprzeciwia się pracy emigrantów, którzy przyjechali do Czech. Zdaniem prawicowego ruchu są oni pasożytami, którzy powinni zostać usunięci z kraju.
O wiele ostrzejsze są kampanie prowadzone przez ugrupowania pozaparlamentarne. Jak zwraca uwagę Jaroslav Zukerstein „mniejsze partie nieparlamentarne również poświęcają sporo uwagi tematom unijnym, ale bardzo radykalnie i nacjonalistycznie – czasem wręcz ksenofobicznie. Im bliżej wyborów, tym bardziej małe partie intensyfikują kampanię i się radykalizują. Jednak w ten sposób tracą kolejnych wyborców” - zauważa politolog.
Kandydaci partii Republika ostrzegają, że w przypadku kontynuowania aktualnej polityki Czechy czekają zamieszki, spadek produkcji rolnej oraz wzrost importu zagranicznej żywności, imigranci zaś będą jedynymi beneficjentami systemu pomocy socjalnej.
O krok dalej poszła partia Czeska Niezależność (Czeska Suverenita). Jej przewodnicząca ubrana w tradycyjny muzułmański strój przestrzega przed islamizacją Europy. Roztacza przed wyborcami wizję kamienowanych młodych Czeszek oraz obowiązkowych modlitw do Allaha.
Najdalej w krytyce Unii Europejskiej posunął się ruch pod nazwą Nie Brukseli. Aktywiści nazywają Unię złem, które jest źródłem dalszego zła. Wspólnotę symbolizuje pełzający wąż, natomiast zło reprezentują wizerunki symboli religijnych. Telewizyjny spot kończy się wezwaniem do zabicia węża. Czeska telewizja odmówiła emisji filmiku ze względu na zawarte w nim treści, nawołujące do nienawiści na tle rasowym i religijnym.
Czesi, jak uważa politolog, w rzeczywistości nie są niezadowoleni, a większości z nich sprawy unijne w ogóle nie interesują i nie rozumieją o co chodzi z Parlamentem Europejskim. - Dlatego frekwencja wyborcza będzie tradycyjnie bardzo niska i nie przekroczy 30 proc. - sądzi politolog Jaroslav Zukerstein.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w Czechach 23 i 24 maja. O 22 mandaty starają się kandydaci z 38 partii i ruchów politycznych.