Po miesiącach restrykcyjnej polityki "zero covid", chińska państwowa komisja zdrowia ogłosiła znaczne złagodzenie środków walki z pandemią. Ma to zwiastować sygnał odchodzenia od drakońskich obostrzeń, utrudniających normalne funkcjonowanie. Zdaniem ekspertów, nie jest to jednak tak kolorowe, na jakie wygląda.
Zmiany wynikają z „obecnej sytuacji epidemicznej i mutacji wirusa” i mają na celu „zapobieganie pandemii w sposób bardziej naukowy i precyzyjny” oraz „skuteczne rozwiązanie problemów” w walce z koronawirusem, wyjaśniono w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej komisji.
„Osoby zakażone bez objawów i z łagodnymi objawami, które zakwalifikują się do kwarantanny domowej, będą generalnie izolowane w domach, lub mogą dobrowolnie zdecydować się na izolację scentralizowaną i leczenie”, napisano w nowym zestawie wytycznych.
Zakażeni będą zwalniani z kwarantanny po siedmiu dniach, jeśli wyniki testów PCR będą ujemne, a jeżeli ich stan się pogorszy, będą przewożeni do wyznaczonych szpitali, dodano. Możliwość pozostania w domach ma dotyczyć również osób uznanych za „bliskie kontakty” zakażonych.
Zobacz też: Panika w Chinach i nowy LOCKDOWN. Rekordowo wysoka liczba zakażeń
Dotychczas w Chinach osoby zakażone, nawet jeśli nie miały objawów, były przewożone do szpitali i polowych izolatoriów - niekiedy wielkich hal z tysiącami łóżek. Z doniesień w mediach społecznościowych wynika, że czasem zabierano je z domów siłą. Podczas dużych fal infekcji w szpitalach i izolatoriach brakowało miejsc, a pacjenci skarżyli się na spartańskie warunki.
"Władze Chin, przymuszone przede wszystkim trudną sytuacją gospodarczą, odchodzą od zasad „zero covid”, ale nie rezygnują z dostępnych dzięki tej polityce instrumentów kontroli społecznej", ocenił jednak w rozmowie z Polską Agencją Prasową dr Marcin Przychodniak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).