Były esesman z załogi obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau odpowie za pomocnictwo w zamordowaniu co najmniej 300 tys. więźniów. Sąd Krajowy w Lueneburgu (Dolna Saksonia) dopuścił akt oskarżenia przeciwko 93-letniemu mężczyźnie.
Proces rozpocznie się prawdopodobnie na wiosnę - podała agencja dpa. Prokuratura w Hanowerze zarzuca oskarżonemu, że jako ochotnik formacji Waffen-SS pełnił służbę w obozie zagłady odbierając przywożonym więźniom bagaże. Chęć udziału w procesie zgłosiło 49 oskarżycieli posiłkowych.
Od ubiegłego roku znacznie wzrosła liczba spraw karnych przeciwko byłym strażnikom, wnoszonych przez urząd ds. ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu do właściwych ze względu na miejsce zamieszkania prokuratur.
Dawni strażnicy obozów koncentracyjnych byli do niedawna bezkarni, ponieważ niemiecki Trybunał Federalny orzekł w 1969 roku, że warunkiem skazania za pomoc w morderstwach jest udowodnienie indywidualnej winy oskarżonego. Ze względu na brak świadków zbrodni było to w większości przypadków niemożliwe.
Przełomowe znaczenie dla ścigania sprawców tej kategorii przestępstw miało skazanie na pięć lat więzienia Johna Demjaniuka, strażnika w obozie w Sobiborze. Sąd w Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tys. więźniów, pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów.
Szef placówki w Ludwigsburgu Kurt Schrimma uważa, że wyrok wydany przez sąd w Monachium stworzył nową sytuację prawną, umożliwiającą podjęcie kroków prawnych przeciwko wszystkim osobom, które uczestniczyły w działalności obozów zagłady, niezależnie od tego, czy nadzorowały komory gazowe, czy też zatrudnione były w obozowej kuchni.
Część oskarżonych w minionych dwóch latach esesmanów zostało zwolnionych przez sądy ze względu na zły stan zdrowia.
Z około 6,5 tys. esesmanów służących w KL Auschwitz i jego podobozach niemieckie sądy skazały dotychczas 41 osób, czyli 0,6 proc.